W oddali usłyszałam głos, wołający nas. Był to Radke w towarzystwie jakiś chłopaków. Nie widziałam zbytnio z daleka, kto to. Gdy zbliżyliśmy się, od razu ich rozpoznałam. Zapowiada się ciekawie...
Ronnie od razu rzucił się na mnie, przytulając na powitanie. Za nim stali czterej członkowie zespołu Motionless in White - Chris, Angelo, Ricky i Devin. Wspominałam, że bardzo lubię ten zespół? Ej chwila....skąd ja wiem, kim są i, że ich lubię?
– Clary, poznaj to...– zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
– Radke, nie musisz mi ich przedstawiać. Tak się składa, że ich słucham, także oszczędź sobie tego swojego cudownego głosu – puściłam mu oczko, po czym podeszłam do każdego z chłopaków i się przedstawiłam. Zarówno Black Veil Brides jak i Ronnie zrobili zaskoczone miny. Olałam to.
Jak fajnie, że mogę poznać jeden z moich ulubionych zespołów, od prywatnej strony. BVB również przywitało się z kumplami z branży, po czym usiedliśmy w loży. Jak zwykle Ash i Pitts skoczyli po alkohol, tym razem w towarzystwie Devin'a. Ja natomiast, siedziałam na miękkiej sofie między Andy'm a Chris'em. Ale mi się trafiło! Siedzę pomiędzy dwoma wokalistami, jednych z moich ulubionych zespołów. Co prawda, do Biersack'a zdążyłam przywyknąć, ale mimo wszystko fajnie znać swoich idoli. Chodź dziwi mnie to, że nie zachowuje się jak typowe fanki. Mało tego! Przecież nawet dogryzałam Ash'owi. Inne to nawet by złego słowa na niego nie powiedziały, z resztą jak i na pozostałych.
– Ej, młoda! – krzyknął Jinxx siedzący naprzeciwko mnie
– Co? – spytałam zdziwiona.
– Drinki stoją tu już dobre kilka minut a ty żadnego jeszcze nie wypiłaś. Chyba była umowa, co nie? – uniósł brew. Boże! Jeremy, najbardziej odpowiedzialny w tym zespole każe mi pić! Muszę to gdzieś zapisać. W odpowiedzi jedynie się odrobinę zaśmiałam i sięgnęłam po kolorowego drinka. Jak sam nalega proszę bardzo, ale jeśli pod koniec imprezy będę zataczać się na podłodze, to będzie jego wina.
– Tak w ogóle to spotkaliście się z Ronnie'm tu przypadkowo, czy się umówiliście? – spytałam Chrisa. Wow, ja się do niego odezwałam?
- Spotkanie planowaliśmy od dawna, ale nie było powiedziane , kiedy się ono odbędzie. Z resztą Radke wspominał nam o tobie, dlatego postanowiliśmy, że spotkamy się właśnie dziś. Chcieliśmy Cię poznać - po tych słowach spojrzałam pytająco na Radke.
– No co? Nic złego przecież o tobie nie powiedziałem – bronił się Ronald. Jak on to robi, że odpowie zanim zdążę zadać mu pytanie?
– Czyli jesteś naszą fanką, tak? – kontynuował Cerulli.
– Owszem – uśmiechnęłam się do niego – jak i z resztą wielbicielką tych o tutaj – przejechałam wzrokiem po członkach Black Veil Brides.
– Ty jesteś naszą "wielbicielką"?! – spytał zdziwiony Ash, o mały włos nie dusząc się własną śliną.
– A co nie mówiłam wam? Widocznie mi umknęło – zaczęłam śmiać się z reakcji chłopaków
– Tak was to dziwi? – uniosłam brew.
– Tak was to dziwi? – uniosłam brew.
– No wiesz...zwykle fanki na nasz widok piszczą i zachowują się dość...dziwnie. Może nie to, że dziwnie, ale z pewnością nienaturalnie. A ty...no po prostu traktujesz nas jak kumpli – wyjaśnił CC.
– A to źle? – spytałam dopijając drinka.
– Wręcz przeciwnie – uśmiechnął się do mnie Jake. Resztę wieczoru przegadałam z Pitts'em, Chrisem, Rickym a nawet z Ash'em. Mimo, że Biersack siedział tuż przy mnie, to rozmawiał ze mną najmniej. Trochę to było dziwne, ale szczerze nie chciałam o to pytać. Bo po co? Po chwili zobaczyłam, że siedzi przed barem z jakąś laską. No proszę! Zamiast siedzieć z nami, zabawia się z jakąś lalą. Nie żebym miała coś przeciwko, no ale halo! Przyszedł zabawić się z nami przed koncertem, bo jakby nie było, nie zobaczymy się przez jakieś dwa, trzy dni. Jak widzę, chyba mało go to obchodzi.
Clary czyżbyś była zazdrosna? - szepnął mój głos wewnętrzny. Błagam, zamknij się!
– Młoda co ci? – obok mnie siadł Jake.
– Nic, nic.
– W takim razie chodź zatańczyć – powiedział, mając nadzieję, że go posłucham.
– Nie chcę – odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersiach.
– No proszę. Tylko raz – powiedział gitarzysta z błagalną miną.
– Niech ci będzie – puściłam mu oczko i wzięłam go za rękę. Chłopak zaprowadził mnie na środek parkietu. Przetańczyliśmy ze sobą chyba z cztery piosenki. Szczerze, nawet nie liczyłam. Kurczę! Super się z nim tańczy. Po około dwudziestu minutach wróciliśmy do towarzystwa. W loży siedzieli jedynie CC, Devin i Angelo.
– A gdzie podziała się reszta?
– A gdzie podziała się reszta?
– Chris poszedł z Rickym po alkohol. Ash zaczął swój wielki podryw. Jinxx gada z Sammi a Biersack, to nie wiem gdzie polazł – wytłumaczył Coma.
– Okey - powiedziałam siadając koło perkusisty.
– Nie uważacie, że Andy dziwnie się zachowuje? – spytałam sącząc kolejnego drinka, którego przynieśli Cerulli wraz z Olson'em.
– No właśnie tak uważamy. Ash nawet stwierdził, że oboje macie dzisiaj okres... – zaśmiał się cicho Jake.
– Haha zabawne i to bardzo - powiedziała sarkastycznie – ale ja serio pytam. Nie wiecie co mu?
– A co ty taka ciekawska hmm? – do loży przyszedł Purdy. Jezuu! On się prosi o wpierdol.
– A co zazdrosny? – uniosłam brew.
– No oczywiście – powiedział śmiejąc się.
– Dobra, idę zapalić – powiedziałam pośpiesznie łapiąc za paczkę papierosów, znajdującą się w mojej torebce. Przeciskałam się właśnie przez tłum ludzi, gdy w końcu natrafiłam na drzwi, które otworzyłam. Od razu poczułam przyjemny chłód, który otulił moje rozgrzane ciało. Usiadłam na betonowych schodach i odpaliłam fajkę. Kończąc trzeciego papierosa, poczułam jak ktoś siada obok mnie. No jasne. Biersack.
– Co tu robisz? – spytał.
– Nie widać? - lekko się zirytowałam.
– Co tobie?
– O to samo mogę zapytać i ciebie. Z resztą, nie ważne. Twoje życie, twoja sprawa – powiedziałam i wstałam ze schodów. Już chciałam iść do środka, gdy Andy złapał mnie za nadgarstek.
– Czekaj. O co ci chodzi?
– Nie udawaj. Zamiast siedzieć z nami poszedłeś do jakieś laski. Fajne traktujesz znajomych. Mieliśmy zabawić się razem, bo to ostatni raz przez waszym wyjazdem, a tu rozczarowanie. W ogóle od rana zachowujesz się dość dziwnie.
– Wydaje ci się.
– Nie jestem ślepa. Mnie nie oszukasz – zaczyna działać mi na nerwy. Czemu nie powie, co jest grane? Ugh. Nienawidzę żyć w niepewności. Tym bardziej, że jestem strasznie ciekawską osobą.
Bez słowa wróciłam do klubu. Biersack został jeszcze na zewnątrz. W loży zastałam jedynie Jake'a.
– A gdzie wszystkich wywiało?
– Nie pytaj, bo nie wiem. Mało mnie to interesuje – puścił mi oczko. On chyba już jest nieźle wstawiony. W sumie też święta nie jestem, wypiłam ....no właśnie ile drinków? Na pewno z cztery.
– A gdzie podziałaś Andysia? Wyszedł cię szukać – oznajmił gitarzysta.
– Ciekawe, najpierw poszedł do jakieś laluni a teraz mnie szuka – mruknęłam.
– Czy mi się zdaje, czy Ash miał rację, że jesteś zazdrosna?
– Nie! To nie tak! Po prostu tak się kurwa nie robi. Jak przychodzisz z przyjaciółmi w konkretnym celu, żeby się tak jakby "pożegnać" to siedzisz z dupą na miejscu i pijesz z nimi a nie lecisz do jakiegoś plastika - powiedziałam zdenerwowanym głosem, zakładając ręce na piersi.
– Powiedzmy, że cię rozumiem. A i jeszcze jedno Chris z kumplami wyszli już, bo jutro nagrywają teledysk do nowej piosenki. Kazali ci życzyć miłej zabawy.
– Taa miłej zabawy – prychnęłam.
Rozsiadłam się na sofie i w towarzystwie Jake'a wypiłam jeszcze dwa drinki. Po pewnym czasie wrócili do nas Radke, Ash, CC, Jinxx i Biersack, który poprosił mnie do tańca, ale mu odmówiłam. Wkurzył mnie. Dobrze mu tak.
2 godziny później.
Było już dość późno. Jednak chłopaki chcieli jeszcze zostać. Nie wiem po co. Jak na moje, mieli już dość. Założę się, że będą mieli problem z dojechaniem do domu. No właśnie! Jak oni to chcą zrobić? Przecież my wszyscy jesteśmy pijani! Nie no, może oprócz mnie. Ze mną nie jest najgorzej. Wypiłam tylko siedem drinków. Znów wyszłam zapalić. Przed klubem spotkałam jakąś blondynę. Cholernie mi kogoś przypominała.
– No proszę kogo ja tu widzę ! Czyż to nie moja kochana emoska? – powiedziała złośliwie. Poznałam ten głos. Nagle mnie olśniło. To była Judi. I wtedy wspomnienia znów wróciły, ale tym razem nie w formie scen. Po prostu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przypomniałam sobie o wydarzeniach związanych z tą wiedźmą.
– Coś tylko kolor włosów inny... - kontynuowała.
– Stul pysk!
– Nie zamierzam. Jak ci się wiedzie po tym jak nagle zniknęłaś?
– Nic ci do tego – mruknęłam.
– Twój chłopaczek nie potrafił się biedny pozbierać – westchnęła teatralnie. Chwila...o kim ona mówi?
W tym momencie ktoś złapał mnie za ramię. Był to Radke.
– Jakiś problem Clary?
– Ronnie Radke? – spytała blondynka z niedowierzaniem. Uuu chyba jakaś hotka.
– Owszem – powiedziałam po czym zwróciłam się do chłopaka – Nie Ronnie, wszystko dobrze. Idziemy do środka?
Odpowiedział mi skinieniem głowy. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na Judi, którą zazdrość po prostu zżerała. Dobrze jej tak. Niech ma za te wszystkie docinki w szkole. Chociaż... to za mało. Jak tylko jeszcze ją spotkam...zemszczę się. Mimo wszystko, dzięki niej odzyskałam kolejny skrawek pamięci. Jednak nie jestem przekonana czy chce pamiętać o szkolnej przeszłości. I jeszcze wspomniała o jakimś chłopaku. Starałam połączyć dotychczasowe fakty. Ten chłopak ze wspomnienia musi być tym samym , o którym mówiła ta jędza! Jednak nadal niewiele mi to daje...
Następnego dnia
Ała! Głowa tak strasznie mnie boli! Niechętnie otworzyłam oczy. I co się okazało? Byłam w łóżku w mieszkaniu Andy'ego. A z kim? No z nikim innym jak szanownym Biersackiem, który podniósł mi wczoraj ciśnienie. Tylko jakim cudem znaleźliśmy się w domu?
Nie miałam siły na nic. Ponownie się położyłam, jednak nie zasnęłam. Odpoczywałam z zamkniętymi oczyma. Mimo uporczywego bólu głowy, nie chciało mi się śmigać na dół po tabletkę. Stwierdziłam, że jeszcze bez niej wytrzymam. Wtem Andy zaczął się wiercić, prawie strącając mnie z łóżka. Co za... Czy on nie potrafi leżeć w jednej pozycji? Gdy dźgnął mnie kolanem nie wytrzymałam i zrzuciłam go z łóżka. Kurcze, no dobra, byłam na niego zła, ale mogłam mu zrobić krzywdę. Ale ze mnie diablica... Chłopaki mieli rację.
– Żyjesz? – spytałam wystawiając głowę znad łóżka.
– Niezbyt – westchnął, łapiąc się za głowę. Yhymm kac morderca, nie ma serca.
– Pomóc ci wstać?
– Nie trzeba. Poradzę sobie. Jak w ogóle się tu znaleźliśmy?
– Też chciałabym to wiedzieć.
Nic więcej nie mówiąc zeszłam chwiejnym krokiem na dół. W salonie zastałam resztę naszej wspaniałej pijackiej ekipy czyli Ash'a, Ronnie'go, Jake'a, Jinxx'a i CC'ego, rozwalonej na obu kanapach w dość dziwnych pozycjach. Ignorując ich poszłam po tabletkę, bo myślałam, że zaraz umrę. Nigdy więcej picia alkoholu. Nalewając do szklanki wodę, do popicia tabletki, zorientowałam się, że spałam w sukience. Cholera! Andy wydał na nią kasę a ja sobie w niej śpię. Po szybkich oględzinach stwierdziłam, że jej nie uszkodziłam. Całe szczęście, inaczej miałabym wyrzuty sumienia.
– Ludzie co ja tu robię do jasnej cholery?! – dobiegł mnie z salonu krzyk Ash'a,
– Morda Purdy! Głowa mnie boli! – odkrzyknęłam.
Usłyszałam jedynie śmiech chłopaków. Aha. Czyli reszta też już wstała. Błagam żeby tylko się nie darli. Inaczej dostaną po pysku.
– Cześć, młoda – usłyszałam zaspany głos CC'ego.
– Cześć. Chcesz tabletkę?
– Nie trzeba. Dam radę bez niej – odpowiedział. Ehe...Chłopcy zawsze muszą zgrywać twardzieli? Przecież widzę jaki grymas ma na mordzie. Założę się, że gdy nie będę patrzyć, weźmie tą tabletkę...
– Okey. Jak uważasz – odpowiedziałam.
Do kuchni wkroczył Radke. Nie wyglądał na jakiegoś skacowanego. W sumie, nie dziwię się. Po opowiadaniach chłopaków, wnioskuję, że już jest nieźle "zahartowany". Przywitaliśmy się po czym chłopak wyjaśnił mi i perkusiście jakim cudem znaleźliśmy się tutaj. Okazało się, że wokalista wezwał dwie taksówki, a przyjechaliśmy do Andy'ego, ponieważ jego mieszkanie było najbliżej a mu było szkoda kasy, na zawożenie każdego do innej dzielnicy LA. Skąpiec...
– Aniołkuuuu – powiedział do mnie Jake, przesłodzonym głosem – zrobisz nam śniadanie?
– Że co, proszę? A co ja jestem? – zaśmiałam się.
– No błagamy, jesteśmy styrani – powiedzieli chórem.
– No właśnie zdążyłam zauważyć – puściłam im oczko. Kurczę jakoś dziwnie się zachowuje. Znam ich raptem trzy dni a ja im już śniadanie robię ! Zawsze miałam problem z zaufaniem komuś, czy też pokazywaniem swoich uczuć. Ufać im nie ufam, bo jednak prawie ich nie znam. Jednak myślę, że nie są takimi osobami, które mogłoby kogoś skrzywdzić. W tych sprawach moja intuicja dość rzadko się myliła. Jednak kiedyś było zupełnie inaczej.
– No dobra. Zrobię wam to śniadanie. Kanapki mogą być?
– Jasne – odpowiedzieli wszyscy.
– Jasne – odpowiedzieli wszyscy.
Wyjęłam z lodówki poszczególne produkty, po czym wyłożyłam je na blat. Kromki posmarowałam margaryną, następnie położyłam na nie sałatę, ser i jakąś wędlinę. Chyba z kurczaka. Do małej miseczki wkroiłam świeże warzywa. Taki mały dodatek do kanapek. Wyjęłam z szafki talerze, po czym rozłożyłam po cztery kanapki dla każdego. Biersack'owi również.
– No moi mili śniadanko! – krzyknęłam kładąc talerze na wyspie. Po chwili reszta przyszła do kuchni.
– Dziękujemy, mała – zatarł ręce Radke.
– Zawołajcie Andy'ego. Jemu też przygotowałam posiłek.
– Andrew! Batman przyleciał!
– Bardzo zabawne Purdy! – odkrzyknął basiście brunet, schodząc po schodach. Po kilku sekundach był już z nami.
– O śniadanie! Umieram z głodu!
– Jakoś nie widać po tobie, żebyś lubił jedzenie... – powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech. Wspomniałam, że był na samych bokserkach?
– Uwierz. On wpierdala za dziesięciu – zaśmiał się CC.
– Tak samo jak ty? – spytałam.
– Mnie nikt nie przebije – odpowiedział dumnie, pałaszując kanapki. Podałam wokaliście talerz ze śniadaniem, po czym usiadłam między CC'ym a Jake'm. W mgnieniu oka pochłonęłam swoje dwie kanapki i niewielką porcję sałatki. Odstawiłam talerzyk do zmywarki.
– Nie idziesz się przebrać? – spytał CC.
– Chciałabym, ale tak jakby nie mam w co. Przecież mam tylko tą sukienkę w kwiaty, a w niej przez cały czas chodzić nie mogę – westchnęłam.
– Zawsze możesz pożyczyć coś od nas. Jak chcesz jakieś rurki to do Andysia. Jako jedyny z nas ma tak chude nogi.
– Spokojnie, jakoś poradzę sobie - uśmiechnęłam się. Skierowałam się do góry, do pokoju Biersack'a. Otworzyłam szafę w poszukiwaniu rurek. Znalazłam świetne, czarne przecierane spodnie. Od razu w nie wskoczyłam. Pasowały. No kto by pomyślał. Zaraz zaczęłam szukać jakieś koszulki. Wybrałam czarną, przynajmniej dwa rozmiary za dużą koszulkę z zespołem KISS.
– Chłopaki, która godzina? - spytałam schodząc ze schodów.
– 13: 43 - odezwał się Jinxx, leżący na kanapie w salonie.
– A o której wyjeżdżacie?
– Jakoś przed 19 - głos zabrał Ash.
– To co zamierzacie robić do tej godziny? – spytałam z zainteresowaniem.
– Jeszcze nie wiemy. A i dziewczyny przyjadą jakoś 2 godziny przed naszym wyjazdem – powiedział wokalista, beznamiętnym głosem.
– Młoda będziesz tak stać do wieczora? Siadaj z nami! – zaśmiał się Jake. Posłuchałam gitarzysty i siadłam koło niego i Jinxx'a. Na przeciwko mnie, na drugiej kanapie siedział Biersack wraz z Ash'em. Brunet był jakiś przygaszony. Nie wiem co jest grane. Wkurza mnie to, że nie chce mi nic powiedzieć. Po chwili wyszłam na taras zapalić. Po niespełna trzech minutach dołączył do mnie Biersack. W ogóle się nie odzywał. Aha, czyli trzeba przejąć inicjatywę.
– W nieskończoność będziesz się nie odzywał? – spytałam lekko zirytowana.
– Głupio mi - dopowiedział po chwili niepewnym głosem.
– Z powodu wczorajszego zajścia? To nic. Przecież byliśmy pijani. Ja już bałam się, że chodzi o coś innego. Powoli zaczęłam się denerwować.
– Dlaczego?
– Nie lubię jak ktoś mnie oszukuje. Już wczoraj przed klubem się zdenerwowałam, bo nie chciałeś powiedzieć, czemu poszedłeś do tej laski. A z resztą. Nie ważne. To twoje życie – machnęłam na niego ręką i wróciłam do salonu.
Perspektywa Andy'ego
Świetnie kurwa! No po prostu fantastycznie! Poszła sobie. Nawet jej nie zatrzymywałem, bo co by to dało? Zapewne pytałaby się o co mi chodzi a wtedy byłbym w dupie, bo nie wiedziałbym co odpowiedzieć.
I co ja mam teraz zrobić? Zachowywać się normalnie? Chyba nie mam innego wyjścia. Odpaliłem szluga, po czym usiadłem na marmurkowej podłodze. Następnie udałem się do salonu. Clary grała w wyścigi z Ash'em i Jake'm. Coś nowego. Rozłożyłem się na kanapie i obserwowałem ich poczynania.
– Ale jak to możliwe, że ty ze mną wygrałaś?! – oburzył się Purdy.
– Nie moja wina, że jeździsz jak dziecko z napadem padaczki...– prychnęła. Na to my z Jake'em zaczęliśmy się śmiać.
– Ty mała.... – nie dane mu było dokończyć.
– Kochany, złość piękności szkodzi – wytknęła język. Ash momentalnie podniósł się z podłogi i zaczął gonić Clary po całym domu. Nagle usłyszałem huk. Kurwa co jest? Natychmiast podniosłem się z kanapy i powędrowałem w miejsce, nastąpienia prawdopodobnie czyjegoś upadku. W kuchni zastałem Purdy'ego wyłożonego na kafelkach.
– Ała!! Jak boli – lamentował basista. Nad nim stała Clary, która nie mogła powstrzymać śmiechu.
– Oj Ashley, starzejesz się. Zaczynasz potykać się o własne nogi – powiedziała wrednie brunetka.
– Andy zrób jej coś! Bo jak wstanę, to - warknął.
– Jakeee!! Ratuj mnie! – Clary poleciała jak strzała do Pitss'a i schowała się za jego plecami.
– Dobra dosyć wygłupów. Purdy przyznaj, że to było śmieszne. No weź, przegrać z dziewczyną? –zaśmiałem się.
– To nie dziewczyna, tylko diabeł!
– Ej no! Już wam mówiłam , że macie się zdecydować. Albo anioł, albo diabeł – przygryzła odrobinę wargę i zmrużyła oczy.
– Zdecydowanie aniołek – powiedział CC, schodząc ze schodów.
– Jestem takiego samego zdania! – powiedzieliśmy równocześnie z Jake'm.
– Wy chyba zwariowaliście – mruknął Ash.
– Ale o co ci chodzi? No spójrz tylko na nią – wskazałem na brunetkę, która zrobiła słodkie oczka – Gdzie ty tu widzisz diabła?
Purdy tylko coś prychnął i poszedł do salonu. No co ja poradzę, że chcieliśmy go trochę wkurzyć? Jakaś miła odmiana w postaci kłótni młodej z Purdy'm, nam się należała. Przynajmniej się trochę pośmialiśmy.
3 godziny później.
Chłopaki rozjechali się do swoich domów, by przywieźć do mnie swoje walizki. Będąc z Clary sam w domu postanowiłem do niej zagadać. Jednak chyba nie miała na to nastroju. Tłumaczyła mi, że odrobinę stresuję się przed poznaniem dziewczyn. Dobre dziesięć minut poświęciłem na zapewnieniu jej, że Taylor I Hayley to na prawdę równe babki. W końcu brunetka uwierzyła. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Do moich uszu dopłynął dźwięk charakterystyczny otwieranych drzwi. Czyli chłopaki już przyjechali. Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych, jednak nie stali tam moi kumple.
Perspektywa Clary.
Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, byłam przekonana, że chłopacy już wrócili ze swoimi bagażami. Jednak tak nie było. Do mnie i Andy'ego podeszły dwie dziewczyny z niewielkimi walizkami. Jedna z nich była dość wysoką blondynką i włosów sięgających połowy pleców. Ubrana była w biały podkoszulek, skórzaną kurtkę i ciemne jeansy. Druga zaś, mogła być niewiele ode mnie niższa. Była posiadaczką pięknych, rudych włosów, które sięgały jej do ramion. Jej szafirowe oczy, wzbudziły we mnie wielką sympatię. Na koszulce, którą miała na sobie widniała czarno - złota czaszka, wspaniale dopełniająca resztę zestawu, składającego się z poszarpanych białych short'ów, czarnej kamizelki i trampek, w tym samym kolorze.
– Cześć ! Jestem Hayley – ruda uśmiechnęła się do mnie i przytuliła. Nie powiem, było to miłe, aczkolwiek nie przewidziałam od razu takich czułości.
– Chlarissa, ale mówcie mi Clary – powiedziałam, gdy wyswobodziłam się z uścisku dziewczyny.
– Ja jestem Taylor – blondynka podeszła do mnie i również przytuliła, lecz mniej energicznie niż Wiliams. Przez to, że była ona wyższa ode mnie prawie o głowę, dziwnie czułam się przytulając ją. Jak na razie, obydwie zrobiły na mnie dobre, pierwsze wrażenie. Zobaczymy, co dalej.