niedziela, 29 marca 2015

Rozdział 3

Perspektywa Clary
 Obudziłam się w ramionach Andy'ego. Jak to możliwe? - spytałam siebie w myślach. No tak, to przez ten koszmar. Spojrzałam na chłopaka, śpiącego tuż obok mnie. Jego usta były delikatnie uchylone a włosy potargane na wszystkie możliwe strony. Wyglądał naprawdę przeuroczo. Nie chcąc go budzić, delikatnie podniosłam się z łóżka. Już miałam wychodzić, gdy ten zaczął coś mamrotać. Odwróciłam się i zobaczyłam, że dotyka miejsca, w którym przed chwilą spałam. Ewidentnie mnie szukał, a gdy zorientował się, że mnie przy nim nie ma, obudził się.
  Dzień dobry  przywitałam się, zanim on jeszcze zdążył się tak do końca obudzić.
  Dzień dobry, aniołku  podarował mi jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, tak bardzo dla niego charakterystycznych   Jak się spało?
  Bardzo dobrze, a tobie?
  Mi również  oznajmił.
  Leż sobie ja idę zrobić kawę.  Też chcesz?
  Jasne  puścił mi oczko i usiadł na łóżku podpierając plecy o ścianę.
 Zeszłam na dół i skierowałam się w stronę kuchni. W międzyczasie zastanawiałam się, gdzie Andy może trzymać kawę i ile powinnam ją posłodzić, aby była odpowiednia. W ogóle powinnam to robić? Przejrzałam kilka szafek. Udało mi się znaleźć ją za czwartym razem. Wsypałam po łyżce kawy oraz płaskiej łyżeczce cukru do dwóch filiżanek. Dobrze, że przynajmniej tego nie musiałam szukać, cukierniczka bowiem, stała na kuchennym blacie. Woda, którą wcześniej zagotowałam, była już gotowa. W momencie gdy zalewałam nią filiżanki, usłyszałam czyjąś rozmowę w salonie. Udawałam, że nic nie widzę ani nie słyszę, uważnie przysłuchując się rozmowie.
  Ej stary, co to za laska?  odezwał się jeden z głosów.
  Nie wiem. Pewnie Andy po wczorajszym ją sobie sprowadził  rozmówca nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi. Niby od niechcenia właśnie w tym momencie wkroczyłam do salonu. Głośno odchrząknęłam, żeby dwójka zwróciła na mnie uwagę. Oboije ubrani byli w czarne, skórzane kurtki. Jeden z nich miał specyficzne rysy twarzy. Przypominał mi trochę Indianina. Drugi zaś nieco od niego wyższy, miał bardzo ładne, duże brązowe oczy. Po chwili zorientowałam się, że byli to Ash i CC  basista i perkusista Black Veil Brides, którzy ma mój widok zesztywnieli.
  Wypraszam sobie, nie jestem żadną dziewczyną do towarzystwa!  zdenerwowałam się. Nawet  nie zauważyłam, kiedy Andy zdążył przybiec do salonu.
  Co się stało?  spytał zdezorientowany.
  Nic  powiedział ten niższy, czyli Ash, patrząc w podłogę. Przez chwilę pomyślałam, że zrobiło mu się głupio. Nadzieja niestety zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła.
  Ci dwaj zobaczyli mnie w kuchni i już zakładają, że ze sobą spaliśmy!
  A nie było tak?  odezwał się basista. Podeszłam do niego i wymierzyłam mu dość mocny cios w brzuch, zdenerwowana jego słowami. Ashley wylądował na podłodze kuląc się pod wpływem niespodziewanego uderzenia. Mina całej trójki była bezcenna. W szczególności Andy'ego, który patrzył na mnie, nie mogąc nic z siebie wydusić.
 Nie wiedziałem, że tak potrafisz  powiedział po chwili lekko zszokowany.
 Kobieto bijesz lepiej niż Gołota w latach  dziewięćdziesiątych  powiedział CC próbując zebrać szczękę z podłogi. Miałam ochotę odezwać się, ale odpuściłam sobie zanim zdążyłam otworzyć usta.
  Jak kto?  spytał Ash a dłoń wszystkich obecnych w pomieszczeniu spotkała się z czołem. Błagam powiedz, że tylko udajesz  pomyślałam patrząc na leżącego chłopaka.
 Stary ja wiedziałem, że nie przepadasz za boksem, ale...
 A to jest jakiś bokser?  brnął dalej.
 Ty już się bardziej nie kompromituj  popatrzył na niego z zrezygnowaniem wokalista.
Perspektywa Andy'ego.
Wiedziałem, że Ash to idiota ale żeby aż tak? Dobra, w tym momencie mało mnie to obchodzi. Co to była za akcja z Clary? Nigdy bym nie przypuszczał, żeby w tej drobince słodyczy drzemała taka siła. No cóż, nikt nie jest nieomylny. Ale co się stało, jeszcze przed tym, jak przybiegłem? Słyszałem tylko jej podniesiony głos, jednak nie zrozumiałem, co dokładnie mówiła. Z rozmyśleń wybił mnie CC pstrykając palcami, tuż przy moim uchu. Mimowolnie odskoczyłem. Wtedy zorientowałem się, że Clary gdzieś poszła. Już chciałem o nią zapytać, gdy odezwał się Ash.
 Ta twoja niunia poszła na górę  skąd on wiedział, że o nią mi chodzi?
 Po pierwsze to nie jest żadna "niunia". Po drugie nie jest moja  wyjaśniłem.
 Jak to?  uniósł obydwie brwi.
 Normalnie kretynie  burknąłem.
 Spokojnie młody, zluzuj trochę co ty dziś taki wrażliwy? zaśmiał się brunet.
 Tak w ogóle co tu robicie?  zignorowałem pytanie basisty i zadałem swoje.
 Chcieliśmy osobiście Cie poinformować o tym, że nasz szanowny pan Radke robi imprezę, dziś w naszym ulubionym klubie. Ta sama ekipa, co zwykle. Możesz też zabrać tą swoją niu...to znaczy koleżankę  powiedział szybko, widząc moje mordercze spojrzenie.
 Chętnie pójdę na tą imprezę  dobiegł mnie głos brunetki. Skąd ona znów tu się wzięła? Teleportowała się czy jak?
 No to ustalone, widzimy się wieczorem. Bądźcie o 19  powiedział CC i wraz z Ash'em opuścili mój dom.
 Chodź do kuchni. Kawa nam stygnie  dziewczyna posłała mi uśmiech. Posłuchałem jej i poszedłem za nią. Siedząc przy stole i popijając kawę nie odzywaliśmy się do siebie. Cisza ta nie była jakaś niezręczna, można powiedzieć, że była przyjemna. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Clary, na którą nieświadomie spoglądałem.
 Czemu tak na mnie patrzysz?  spytała biorąc łyk kawy.
 Tak po prostu... zamyśliłem się. Na prawdę chcesz iść na tą imprezę?
 A czemu, by nie? Miałbyś coś przeciwko temu? Jeśli tak, to...
 Nie, coś ty ! Po prostu przypomniałem sobie o wczorajszej sytuacji i myślałem, że będziesz smutna, czy coś w tym stylu  powiedziałem na jednym wdechu. Nie chciałem, żeby pomyślała sobie, że nie chce by poszła ze mną, bo było wręcz przeciwnie.
 Yyym no wiesz...  podrapała się nerwowo po karku - nie jestem taka jak inne, jestem na swój sposób wyjątkowa - dodała spokojnie.
 To już zdążyłem zauważyć  powiedziałem unosząc kąciki ust ku górze. Ona jest naprawdę zdumiewająca. Niby taki aniołek,  taka  mała kruszyna a jak się wkurzy, to chyba znokautuje każdego. Do tego nie przejmuje się idiotyzmami tak jak inne. Nic sobie nie robi z wczorajszej akcji, i chce iść jeszcze do klubu. Bardzo różni się od Juliet. 
 Chyba o czymś zapomniałem... a no tak! Torebka Clary.
 Czekaj zaraz wracam  powiedziałem do brunetki.
 Gdzie idziesz?  spytała dopijając ostatni łyk kawy.
 Po twoją torebkę na górę.
 Moją torebkę?  spytała ze zdziwieniem. Już jej nie odpowiedziałem, bo byłem w drodze na górę.. Szybko wszedłem do sypialni, złapałem za niewielką beżowo-czarną torbę i wróciłem do kuchni.
 Proszę – podałem dziewczynie jej własność.
 Dziękuję  wysypała zawartość torby na blat. Moim oczom ukazała się paczka Malboro, kosmetyczka, nieduży czerwony portfel i butelka wody mineralnej. Od razu zauważyłem brak kluczy, dokumentów i telefonu. Ewidentnie ktoś ją napadł.
 Okradli Cię?
 Z tego co widzę, to chyba tak. Nic nie pamiętam  nic nie pamięta? To dość dziwne, ale wolę o ty nie pytać.
 Od kiedy palisz  spytałem po chwili.
 Co? O czym ty mówisz  spytała zdezorientowana.
 Na blacie leży paczka Malboro, która wypadła z twojej torby  zaśmiałem się.
- A faktycznie  spojrzała na niewielkie pudełko  szczerze nie wiem od kiedy, ale już dość długo.
 To jak ? Idziemy na taras zapalić?
 Jasne  powiedziała chwytając paczkę fajek.
 Wyszliśmy na zewnątrz. Dziewczyna poczęstowała mnie jednym papierosem, po czym odpaliła najpierw moją, a potem swoją używkę. Wciąż zerkałem w stronę brunetki. Widziałem jak powoli zaciąga się papierosem i równie spokojnie wypuszcza dym z ust. Nie pasowało mi,  to do niej. Nigdy mi nie przeszkadzało, jak dziewczyna paliła, ale z Clary było inaczej. Staliśmy na tarasie dobre 15 minut, wciągu których wypaliliśmy po dwie fajki na głowę. Jednak pomiędzy nami nie było ciszy. Ku mojej uciesze, rozmawialiśmy tak, jakbyśmy znali się od zawsze. Nigdy bym nie pomyślał, że złapię tak dobry kontakt, w osobą poznaną zaledwie wczoraj. Oczywiście nie pozwolono mi się, tym długo cieszyć, bo do salonu wpadł Ash wraz z resztą Black Veil Brides. Fantastycznie...
 Andyś kochanie, gdzie jesteś?  zaśmiał się basista. Doskonale wiedział, co działa mi na nerwy a teraz to perfidnie wykorzystał.
 Tu jesteśmy  odezwała się Clary wchodząc do salonu.
 Czego tym razem?  spytałem zbulwersowany przekraczając próg tarasu.
 Przyszliśmy trochę u ciebie posiedzieć. Wtedy razem pojedziemy na imprezę. Masz coś do chlania? Dobrze by było, jak byś miał mojego kochanego Jack'a Daniels'a  wyszczerzył zęby brunet.
 Coś się powinno znaleźć  ruszyłem swoje cztery litery do kuchni, by poszukać alkoholu. Chlarissa została w salonie z chłopakami. Czarno to widzę.


Perspektywa Clary.
Andy poszedł do kuchni poszukać wisky a , że nie miałam nic do roboty przysiadłam się do chłopaków. Usiadłam na kanapie między Ashley'em i CC'm. Wyczułam, że basista lekko się ode mnie odsuwa. Czyżby bał sie mnie po wcześniejszej akcji?
 Ash spokojnie, ja nie gryzę. Nie musisz się odsuwać - z trudem hamowałam chichot.
Nagle wszyscy poza Ash'em wybuchnęli śmiechem.
 No wiesz... po tym jak mu dołożyłaś, to się nie dziwie  odezwał się CC szczerząc swoje zęby.
 Czy my o czymś nie wiemy?  spytali równocześnie Jake i Jinxx z zaciekawieniem.
 Nasz kochany Ashley zdenerwował Clary a ta, podarowała mu zaskakująco silny cios w brzuch. Aż się biedak skulił  powiedział drwiąco Andy, stawiając na stole trzy butelki Jack'a Daniels'a. Widać, że chciał mu dowalić.
 No nie gadaj! Ash pobity przez dziewczynę?  zaśmiał się Jake  Clary już cię lubię!  dodał a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
 Śmiejcie się, śmiejcie  warknął Ash krzyżując ręce na klatce piersiowej.
 Ashley głowa do góry !  czochrałam włosy bruneta śmiejąc się przy tym . Po chwili doszłam do wniosku, że ma je bardzo zadbane, nawet lepsze od moich...
Po chwili Andy zgrabnie wcisną się między Ash'a i mnie tym samym spychając basistę na podłogę.
Purdy mówiłem Ci już, że pora schudnąć!  wyszczerzył zęby Biersack. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
 He he he Bardzo zabawne, DENNIS  wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. Andy momentalnie się podniósł i zaczął gonić swojego kudłatego kumpla po całym domu. Ja zostałam w towarzystwie CC'go , Jake'a i Jinxx'a. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze godząc się na tą imprezę. Tak teoretycznie to nie znam chłopaków, więc nie powinnam tak ryzykować. Jednak nie chcę myśleć o utracie pamięci. Nie chcę dołować się jeszcze bardziej, ponieważ będzie mi  to o wiele trudniej ukryć niż dotychczas...
No, to tak moja droga  odezwał Jake przeciągając się  Kiedy, gdzie i jak poznałaś naszego Andysia?
Wszyscy chłopcy wlepili we mnie oczy i czekali na odpowiedź.
 No więc... zaczęłam niepewnie  było to wczoraj, w parku. Podszedł do mnie, ponieważ płakałam. No i tak wyszło, że zaproponował mi nocleg u siebie i opatrzenie rany  uniosłam rękaw koszuli i pokazałam zranione ramię.
 Co ci się stało? – spytał zaciekawiony Jinxx
 Nie wiem. Nie pamiętam. Przypuszczam, że ktoś mnie napadł  powiedziałam zgodnie z prawdą. To nie ważne, że nie pamiętam wszystkiego, nawet mojego prawdziwego imienia. Aaa wróć! Wiem, że lubię kawę, palę papierosy i jestem dość silna. Chociaż coś na początek.





sobota, 28 marca 2015

Rozdział 2

  Czy coś się stało?  chwyciłem ją delikatnie za ramię. Boże, Andy jaki ty jesteś genialny. Dziewczyna siedzi sama w parku, w dodatku zapłakana. Nie wcale nic jej się nie stało...
 Coś się stało?  ponowiłem pytanie. Zero reakcji. Ona w ogóle ma świadomość tego, że ktoś do niej mówi? Chyba nie. Usiadłem obok niej. Potrząsłem jej ramieniem. Wtedy delikatnie odwróciła głowę w moją stronę. Ujrzałem jej piękne, zielonobrązowe oczy, nieskazitelnie gładką skórę i lśniące, brązowe włosy, sięgające mniej więcej do połowy pleców. Mieszkając tyle czasu w mieście aniołów, dopiero teraz tak naprawdę spotkałem jednego z nich. Mimo łez, które spływały po jej twarzy, wyglądała przepięknie, tak niewinnie...
 Mogę Ci jakoś pomóc?  spytałem. Ona nie odpowiedziała. Patrzyła w moje oczy wciąż roniąc łzy. Jej ciało się trzęsło. Nic dziwnego, było chłodnawo a ona, jak zdążyłem zauważyć ubrana była sukienkę i cieniutki sweterek. Bez namysłu ściągnąłem swoją, czarną, skórzaną kurtkę i zawiesiłem ją na ramionach brunetki. Wtem dziewczyna przestała płakać.
 Dlaczego chcesz mi pomóc? Kim jesteś?  spytała drżącym głosem.
 Jestem Andy  uśmiechnąłem się lekko  A ty?  dodałem po chwili.
 Yyyymmm.



Perspektywa Brunetki.

 Jestem Andy  uśmiechnął się delikatnie  A ty ?  spytał po chwili brunet.
 Yyyymmm  co ja mam powiedzieć? Nie wiem, kim jestem, nie wiem, jak się tu znalazłam, nie wiem nawet, gdzie jestem. Mam ochotę stąd uciec i skoczyć z mostu, bo jestem bezradna. Przecież tak powiedzieć nie mogę. Muszę wymyślić jakieś imię....Już wiem!
 To jak ono brzmi?  chłopak wciąż czekał na odpowiedź.
 Clarissa, ale mów do mnie Clary  powiedziałam.
 Piękne imię. Powiesz mi, co tu robisz? Wiem, że się nie znamy, ale może mógłbym jakoś pomóc?
 Sama nie wiem  kurczę, jednak go nie znam, ale patrząc na to z innej strony, siebie też nie. Nawet nie wiem, jak mam na prawdę na imię. Boże, co mi się stało, że traciłam pamięć? Głowa mnie strasznie bolała, w dodatku ramię piekło niemiłosiernie. Spojrzałam w to miejsce, znajdowała się tam rana a w okół niej rozmazana, zaschnięta krew. Co mi się stało?  powiedziałam w myślach.
 Co to za rana?  spytał zszokowany chłopak, zaraz po tym, jak ja spojrzałam na szramę na moim ramieniu.
– Yyy nie wiem... powiedziałam cicho.
 Jak to nie wiesz? Z resztą, teraz to nie ważne, trzeba to opatrzyć. Zaprowadzę Cię do domu  zaproponował. Cholera ! Przecież ja nie mam zielonego pojęcia, gdzie mieszkam... co ja mam mu powiedzieć?
  To nie jest dobry pomysł  wypaliłam.
 Dlaczego?  zmarszczył czoło.
 Bo ja już nie mam domu. Wyrzucono mnie z niego  lepszej wymówki na tą chwile nie mogłam znaleźć. Znów zaczęłam płakać. Dlaczego takie rzeczy dzieją się właśnie mi? Ten Andy pewnie teraz myśli, że płaczę z powodu tego, co powiedziałam przed chwilą. Źle się czuję z tym, że go okłamuje. Jednak co, może mam powiedzieć mu prawdę ? Jeszcze mnie wyśle do jakiegoś szpitala. Nie chcę tam wylądować.
 To może przenocujesz u mnie?  zaproponował.
 Nie no coś ty nie będę się narzuca...
 Nie narzucasz się! Dziewczyno przecież nie masz dokąd pójść. Nie ma zmiłuj, zabieram Cię do siebie a rano porozmawiamy o wszystkim na spokojnie, dobrze?  uśmiechnął się łobuzersko  Dobrze  odpowiedziałam.
Andy podniósł się z ławki i podał mi rękę, bym mogła wstać. Z ledwością to zrobiłam. Moje nogi chwiały się, jakby były z galarety. Chłopak to zauważył i zaproponował, że przeniesie mnie na rękach. Zgodziłam się po jego długich namowach i po wytłumaczeniu mi, że mieszka niedaleko i da sobie radę. Po dziesięciu minutach byliśmy na miejscu. Nawet nie spojrzałam jak wygląda z zewnątrz jego dom. Byłam zmęczona i zamknęłam oczy do momentu, w którym Andy postawił mnie na podłogę. Momentalnie oprzytomniałam.
 Witaj w moich skromnych progach - rozłożył ręce i pokazał na wnętrze swojego domostwa.
 Jeju - wydusiłam z trudem  Świetnie tutaj.
 Staliśmy w salonie. Jego ściany były spowite kolorem zbliżonym do beżu.  Zdobiły je liczne obrazy i zdjęcia. Centrum salonu stanowiły dwie, kremowe sofy, tworzące literę L, czterdziesto dwu calowy telewizor i szklany, średniej wielkości stół. Z pewnością odbyła się tu niejedna domówka. Po prawej stronie pomieszczenia, znajdował się regał z książkami oraz czarny kominek, przy którym umiejscowiony był brunatny, skórzany fotel. Przy telewizorze stał regał, prawdopodobnie z filmami, bądź muzyką. Po drugiej stronie urządzenia, miejsce miała wieża w towarzystwie głośników. Na brzozowym parkiecie leżał sporej wielkości, prostokątny dywan w czarnym kolorze. Sufit zaś zdobił stylowy, bordowy żyrandol. Za telewizorem znajdowała się szklana ściana z drzwiami na taras. Zaraz potem dostrzegłam z obu stron firany. Zapewne po to, by sąsiedzi wieczorem nie widzieli, co tu się wyprawia. Rozumiem to, gdyż również cenię sobie prywatność.
 Chciałabyś coś zjeść?  spytał chłopak.
 Nie jestem głodna, dziękuję. Wolałabym położyć się spać  oznajmiłam.
 W porządku. Zaprowadzę Cię do twojej tymczasowej sypialni.
Nic więcej nie mówiłam. Andy chwycił mnie nadgarstek i zaprowadził do sypialni znajdującej się na górze. Otworzył brzozowe drzwi znajdujące się na przeciwko schodów. W pokoju zauważyłam parę elementów, wzbudzających moją ciekawość. Koło łóżka leżały dwie gitary jedna czarno-biała, druga czerwona podpalana. Na ścianach wisiały plakaty rock'owych zespołów. Wszystko wskazywało na to, że była to sypialnia Andy'ego. Po chwili zobaczyłam na jednym z plakatów jego w otoczeniu prawdopodobnie reszty jego kumpli z zespołu?
  Jesteś muzykiem?  spytałam pokazując na plakat.
 Tak  posłał mi ciepły uśmiech  Jestem wokalistą Black Veil Brides Nagle dostałam przebłysku a w mojej głowie pojawiła się scenka, w której słucham jednego z teledysków tego  właśnie zespołu. Po kilku sekundach scenka się ulotniła a ja złapałam się za głowę.
 Coś ci się stało?  spytał zmartwiony wokalista.
 Nie, nic mi nie jest  uśmiechnęłam się, by nie wzbudzić w nim podejrzeń.
 Proszę, to dla Ciebie  powiedział podając mi koszulkę, w której jak zakładałam miałam spać  tam jest łazienka, możesz iść się przebrać  wskazał na białe drzwi znajdujące się po lewej stronie pokoju.
 Dzięki.
Kurcze... ten Andy to naprawdę miły gość. Poszłam do łazienki przebrać się. Moje stare ubrania zostawiłam w łazience i wyszłam w czarnej koszulce Andy'ego sięgającej mi mniej więcej do połowy ud. Brunet czekał na mnie, na łóżku z leżącą koło niego apteczką. Kiedy on zdążył ją przynieść, ja się pytam? Nie było mnie raptem dwie minuty.
 Usiądź. Opatrzę ci ranę  powiedział zagarniając do tyłu pasemko swoich brązowych włosów. Posłuchałam go i zajęłam miejsce tuż obok wokalisty. Po chwili wyjął z apteczki bandaż, gazę i wodę utlenioną.
 Będzie szczypać  uświadomił trzymając w ręku specyfik.
 Nie szkodzi. Dam radę  wyszczerzyłam zęby. Dziwne, przed chwilą siedziałam załamana w parku a teraz zachowuję się jakby nic się nie stało? Nie pojmuję siebie. Zanim się obejrzałam, moja rana została opatrzona przez przystojnego wokalistę. Nawet niespecjalnie odczułam szczypanie.
 Dziękuję  powiedziałam zadowolona.
 Nie ma za co  posłał mi swój piękny uśmiech  w takim razie nic tu po mnie. Odpocznij. Jutro porozmawiamy. Dobranoc - skierował się w stronę drzwi.
 Andy  wypowiedziałam jego imię.
– Hmm?
 Dziękuję za wszystko i życzę Ci miłej nocy.
 Nie masz za co dziękować. Dobranoc, aniołku  wyszedł z pomieszczenia. Czy on właśnie nazwał mnie aniołkiem? Aż mi się cieplej zrobiło. No nic, trzeba wypocząć. Leżałam tak jeszcze przez chwilę, gdy w końcu usnęłam.




Perspektywa Andy'ego

 Czy ja naprawdę powiedziałem do niej "aniołku"? Kurcze nie mogłem się powstrzymać. No,  nie ważne. Zszedłem do salonu uprzednio wyciągając z lodówki puszkę pepsi i rozłożyłem się na kanapie. Nie miałem zamiaru spać. Chyba nawet gdybym bardzo chciał, to bym nie mógł. Skakałem po kanałach, aż w końcu znalazłem jakich serial. Dobre i to, bo o tej godzinie w telewizji nic ciekawszego nie znajdę. Leżałem tak przez chwilę, gdy dobiegły mnie wrzaski. To chyba Clary. Szybko wstałem i pobiegłem do sypialni. Tam zastałem brunetkę skuloną na łóżku.
 –  Clary, co jest?  spytałem zmartwiony.
   Miałam koszmar. Chyba nie zasnę  skrzywiła się.
   Zobaczysz zaśniesz tylko musisz się uspokoić  pocieszałem.
  Mógłbyś spać ze mną? Czułabym się bezpieczniej. Przynajmniej, jak będę mieć kolejny koszmar, to nie będziesz musiał latać w te i z powrotem  posłała mi promienny uśmiech.
  W porządku  powiedziałem i położyłem się obok niej. Clary usnęła po raptem pięciu minutach. Ja natomiast przez pół godziny szukałem odpowiedniej pozycji do zaśnięcia. Ostatecznie objąłem brunetkę i zasnąłem.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to tak drugi rozdział już za nami ^^ Rozdziały będę starała się dodawać regularnie co 3/4 dni. Zobaczymy jak to wyjdzie w praktyce, ale będę się starać dodawać je w terminie. 

środa, 25 marca 2015

Rozdział 1

Perspektywa Andy'ego
 To był ciężki dzień. Od rana wywiady a wieczorem byłem z chłopakami w klubie. Jedyne o czym marzyłem to powrót do mojego pokoju i wtulenie się w miękkie łóżko. Tak też uczyniłem. Wszedłem po schodach do sypialni i rzuciłem się na moje jakże wygodne łoże. Jestem wyczerpany. Chwilę tak sobie leżałem, patrząc w biały sufit, gdy nagle do moich uszu dobiegły jakieś dźwięki z dołu. O nie ! Jeżeli to oni, to ich zabije ! - krzyknąłem w myślach.  Zszedłem na dół, by upewnić się w moich przypuszczeniach. Nie pomyliłem się. Oni już nie żyją - powiedziałem pod nosem. Stałem przed schodami pół przytomny, przecierając oczy ze zmęczenia. 
 – No paczcie, znalazła się nasza śpiąca królewna!  krzyknął Ash. Tego, to nigdy humor nie opuszcza.
  Co wy tu robicie? Mało wam?  zdenerwowałem się. Imprezowaliśmy od siedemnastej do grubo ponad drugiej. Chciałem wtedy odpocząć, ale znając ich, wiedziałem, że zrobię to dopiero w grobie.
  Nie gniewaj się Andyś. Chcemy jeszcze minimalnie pobalować  powiedział basista łapiąc mnie za policzek. Poczułem się, jak w odwiedzinach u mojej Babci.
  Nie nazywaj mnie tak! I bierz te łapy z mojej twarzy!
  No to co ? Nie zabawisz się z nami?  uniósł brwi i patrzył na mnie z błagalną miną.
  Walcie się  burknąłem i wróciłem na górę. Trudno, niech te cymbały zostaną tu. Jeżeli jutro w salonie zobaczę syf, to na ich niekorzyść. Wyspany, pełen siły i wigoru wleję każdemu z osobna. Jeszcze przez chwilę stałem u góry opierając się o barierkę i przysłuchiwałem się dalszej rozmowie kumpli.
  Kto z kim? Ja z Jake'm a CC z Jinxxem? A może zbiorowo?  powiedział Ashley z jednym z tych swoich uśmieszków. Nie wiem jak inni, ale gdybym był na ich miejscu, uciekałbym gdzie pieprz rośnie.
  Oooo chłopie, weź nas w to nie mieszaj!  krzyknęła reszta.
  Ash kretynie! Wypad z chaty, chcę odpocząć!  wrzasnąłem.
  Dobra, dobra. Nie bądź taki wrażliwy. Już idziemy  powiedział brunet unosząc ręce w geście obronnym. Cała paczka wyszła z mojego domu. Nareszcie! W końcu się położę. Jak tu bez nich teraz cicho. Bez wahania wskoczyłem pod kołdrę i próbowałem usnąć. Jednak bez skutku. Cholera! Szkoda, że nie ma ze mną Juliet. Z nią na pewno bym zasnął.... Andy! Co ty pleciesz? - szybko skarciłem się w myślach. Przecież ona mnie zdradziła. Wyjechała ze swoim kolesiem i śladu po niej nie było. Opamiętaj się Biersack! - rozkazywał mój głos wewnętrzny. No cóż, już jej nie ma. Trzeba spróbować zapomnieć. Po upływie trzydziestu minut w końcu udało mi się zasnąć.
Następnego dnia
 O dziwo, obudziłem się w miarę wypoczęty. Wyjąłem z pod poduszki mój telefon. Odblokowałem ekran, by zobaczyć, która godzina. Trzynasta trzydzieści...aha. Zaraz Coo?! Jeszcze raz spojrzałem w ekran mojego telefonu z niedowierzaniem. Faktycznie była trzynasta trzydzieści. Nieźle pospałem. Jednak dziwne...ta banda idiotów pozwoliła mi spać do tej godziny? 
 Zszedłem na dół w samych bokserkach i udałem się do kuchni. Po chwili usłyszałem jakieś dźwięki, jakby chrapanie? Ruszyłem się do salonu. Wtedy dostałem istnego szału. Ash i CC spali na mojej kanapie w jakiś dziwnych pozycjach. Jake leżał na podłodze w samej bieliźnie a Jinxx spał na siedząco ssąc kciuk. Po ziemi miotały się butelki po wisky. I że ja ich nie słyszałem? Już mniejsza o mój słuch, muszę ich obudzić.
 – Aaaaaashhh! Mama dzwoni!  krzyknąłem basiście do ucha, który zaraz po tym, spadł z sofy.
 – Co? Jak to moja mamusia dzwoni? Przecież ja byłem grzeczny!  odezwał się przestraszony. Jego mina była bezcenna. Wiedziałem, że boi się mamy, lecz nigdy nie powiedział mi dlaczego. Musi mieć z nią jakieś nieprzyjemne wspomnienie, skoro przez tyle lat budzi w nim strach. Krzyk Purdy'ego obudził przy okazji resztę zespołu. Tym lepiej dla mnie, nie musiałem dodatkowo nadużywać swojego głosu. Gdy już wszyscy w miarę oprzytomnieli, zabrałem się za małe przesłuchanie.
 – No to teraz moi mili....Co to kurwa ma znaczyć?  wskazałem na butelki po wisky i resztę śmieci walających się po salonie.
  No przecież mówiliśmy, że chcemy minimalnie pobalować. Jak wyszliśmy to niezbyt chciało nam się dupska ruszyć, do któregoś z nas, bo za daleko. Nie nasza wina, że mieszkasz na zadupiu. Czekaliśmy przed domem jakieś pół godziny i weszliśmy z powrotem... powiedział, jakby nie widział w tym nic złego. Chciał kontynuować, ale nie pozwoliłem mu na to.
  Ehh nie mów nic dalej, nie chcę wiedzieć. Widząc w jakich pozycjach spaliście, mogę przypuszczać że,  schlaliście się w trzy dupy, graliście w Xboxa, jeszcze mi powiedzcie, że po dziwki dzwoniliście!
  No właśnie... tak a pro po...  powiedział nerwowo Ash, jednak przerwano mu dalsze tłumaczenia.
  Andy Ash dzwonił po dziwki!  odezwał się CC.
  Dobra mam dość waszych wyjaśnień. Zbierać tyłki z moich mebli i sprzątać!  rzuciłem im dwie miotły, które stały w schowku pod schodami  Ja idę jeszcze odpocząć.
 – A ty co? Jakiś kot, że tyle odpoczywasz?  zachichotał Ashley.
  A ty jakiś koń, że tak rżysz?  posłałem basiście drwiący uśmieszek.
  Ej, to mnie uraziło  powiedział ze skrzywiona miną.
  Dobra, do roboty moi poddani. Król idzie spać.
 Za sobą usłyszałem jeszcze śmiech kumpli. Zignorowałem ich. Udałem się do sypialni. Przez dobry kwadrans słyszałem, jak te głąby krzątają się po moim salonie. Potem wszystko ucichło. Nareszcie wyszli. Jednak marny mój los. Dziś o osiemnastej impreza. Ash kończy trzydziestkę. Na samą myśl o dzisiejszym chlaniu robi mi się niedobrze. Mam gdzieś, nie będę tyle pić. Jako jedyny będę w miarę  ogarnięty a potem zrobię im zdjęcia. Taka słodka pamiątka. Fajnie byłoby powtórzyć zdjęcia z przed roku. Ash w stringach i do tego ozdobiony bitą śmietaną. Żałuję, że się wtedy nie schlałem. Widok potworny,  ale wspomnienia cudowne.
Gapiąc się w sufit myślałem o dzisiejszej imprezie. Co kupić Ash'owi? Pomyśle o tym potem, teraz jeszcze poleżę. No i nagle wszystko szlag trafił. Mój telefon zaczął dzwonić. Niezadowolony odebrałem połączenie.
 Co chcesz? – burknąłem.
 No co ty Andy, focha jeszcze masz?  zaśmiał się CC.
 Ponawiam pytanie. Czego do cholery chcesz?
 No chyba już pora zbierać dupę z łóżka co?  powiedział perkusista nadal się śmiejąc. Na pewno już coś pił.
 Hę? Stary przecież dopiero...  nie wiedziałem która godzina, dlatego spojrzałem na zegar   O kurwa szesnasta !
 No właśnie  " O kurwa szesnasta"  zacytował Christian.
 Muszę się ogarnąć i jechać po prezent dla tej cioty.
 E E E ja wszystko słyszę Andrew!  niewyraźnie usłyszałem w słuchawce głos Ashley'a. 
 Dobra to ogarnij swoje chude dupsko i przyjeżdżaj do nas  ponownie usłyszałem Comę.
 Ok  rozłączyłem się.

Ponownie spojrzałem na zegar. Szesnasta cztery. Nie ma co, idę się ogarnąć. Ruszyłem się do łazienki. Wszedłem pod prysznic i  odkręciłem kurek. Ale zimna! Mądryś Biersack odkręciłeś nie ten kurek co trzeba. Przekręciłem więc drugi. Ooo, teraz już lepiej. Po chwili namydliłem ciało żelem pod prysznic. Spłukałem z siebie pianę i wyszedłem spod prysznica owijając się ręcznikiem. Skierowałem się w stronę zlewu i wziąłem do ręki dezodorant tam leżący, po czym spryskałem się nim. Wysuszyłem włosy i ułożyłem je na żel. Z szafy wyciągnąłem ciuchy, które zamierzałem włożyć na imprezę. Czyściutki i ubrany zszedłem do salonu. Ponownie spojrzałem na zegar. Już czterdzieści po czwartej, muszę jechać po prezent dla Ash'a. Wyszedłem z domu i pojechałem do pobliskiej galerii handlowej.
                                          Godzinę później.                                                                       
 Kawał czasu chodziłem po galerii i szukałem prezentu idealnego dla mojego kumpla. Nareszcie znalazłem to, o co mi chodziło. Ciekaw jestem reakcji Ashley'a. Wsiadłem do mojego auta i pojechałem do klubu, w którym miały odbyć się urodziny mojego jakże wspaniałego basisty. Po około 15 minutach dojechałem na  miejsce. Byłem zadowolony, gdy okazało się, że jest tylko kilkanaścioro znajomych. Nie miałem ochoty na zabawę w klubie wypełnionym w połowie osobami, których nie znam,
 Andrew, no nareszcie jesteś!  krzyknął Ashley. Boże, on już zdążył się napić. W sumie jak i reszta.
 Serio pijecie beze mnie? Ale z was kumple  zrobiłem obrażoną minę.
 Daj spokój to tylko kilka piw  odezwał się Ronnie. Dziwne, ale jakoś go przedtem nie zauważyłem.
 No ok. Ash to dla ciebie  powiedziałem z uśmiechem podając mu prezent. Ciekawe jak zareaguje.
 Ooo dzięki  kumpel wziął ode mnie niewielki pakunek. Rozpakował go i..
 Dennis! Wiesz, że cię kocham? No dokładnie o takim prezencie marzyłem!  powiedział, wyciągając z pudełka dwie pary kajdanek. Jedne czarne, drugie czerwono białe. I teraz powstaje pytanie. Powiedział to sarkastycznie czy już wypił tyle, że taki prezent go ekscytuje? Ale w sumie Ash to Ash. Równie dobrze może być to jego normalna reakcja.
 Cieszysz się?  spytałem unosząc brew.
 Bardzo!  krzyczał uradowany  Już wiem na kim je wypróbuje  zachichotał.
 Ej tylko nie myśl o którymś z nas!  wrzasną CC z przerażeniem w oczach.
Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Po chwili Ash gdzieś zniknął a ja poszedłem do stolika, przy którym siedziała ekipa. Impreza zleciała dość szybko. Wygłupialiśmy się jak zwykle. Ashley zdążył wypróbować swoje kajdanki. Nie wnikałem na kim. Tak jak planowałem nie upiłem się AŻ tak, jak inni i zrobiłem parę fajnych fotek. Zdjęcie Asha spiętego kajdankami wygrywa wszystko. Oj, coś czuje, że jutro nieźle się pośmieje.
***
 Dochodziła czwarta. Reszta już prawie spała. Postanowiłem iść do domu. Tak iść. Chciałem zrobić sobie spacer, trochę świeżego powietrza mi nie zaszkodzi. Wyszedłem z klubu a samochód zostawiłem przed nim. Jutro po niego wrócę  pomyślałem. Planowałem przejść przez park, znajdujący się niedaleko mojego domu. Szedłem właśnie jedną z alejek, gdy usłyszałem płacz, należący prawdopodobnie do kobiety. Na ławce, trzydzieści metrów ode mnie siedziała jakaś dziewczyna. Nie przejąłbym się tym , gdyby nie okoliczności. Jest grubo po czwartej a po mieście szlajają się różne typy. Podbiegłem do niej. Poczułem, że mam obowiązek jej pomóc. Twarz miała zasłoniętą rękoma, do tego spuszczoną w dół. 
 Czy coś się stało?  chwyciłem ją delikatnie za ramię.