poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Rozdział 8

 W oddali usłyszałam głos, wołający nas. Był to Radke w towarzystwie jakiś chłopaków. Nie widziałam zbytnio z daleka, kto to. Gdy zbliżyliśmy się, od razu ich rozpoznałam. Zapowiada się ciekawie...
 Ronnie od razu rzucił się na mnie, przytulając na powitanie. Za nim stali czterej członkowie zespołu Motionless in White - Chris, Angelo, Ricky i Devin. Wspominałam, że bardzo lubię ten zespół? Ej chwila....skąd ja wiem, kim są i, że ich lubię? 
 – Clary, poznaj to...– zaczął, ale nie dałam mu skończyć.
 Radke, nie musisz mi ich przedstawiać. Tak się składa, że ich słucham, także oszczędź sobie tego swojego cudownego głosu  puściłam mu oczko, po czym podeszłam do każdego z chłopaków i się przedstawiłam. Zarówno Black Veil Brides jak i Ronnie zrobili zaskoczone miny. Olałam to.
Jak fajnie, że mogę poznać jeden z moich ulubionych zespołów, od prywatnej strony. BVB również przywitało się z kumplami z branży, po czym usiedliśmy w loży. Jak zwykle Ash i Pitts skoczyli po alkohol, tym razem w towarzystwie Devin'a. Ja natomiast, siedziałam na miękkiej sofie między Andy'm a Chris'em. Ale mi się trafiło! Siedzę pomiędzy dwoma wokalistami, jednych z moich ulubionych zespołów. Co prawda, do Biersack'a zdążyłam przywyknąć, ale mimo wszystko fajnie znać swoich idoli. Chodź dziwi mnie to, że nie zachowuje się jak typowe fanki. Mało tego! Przecież nawet dogryzałam Ash'owi. Inne to nawet by złego słowa na niego nie powiedziały, z resztą jak i na pozostałych.
 Ej, młoda!  krzyknął Jinxx siedzący naprzeciwko mnie
 Co?  spytałam zdziwiona.
 Drinki stoją tu już dobre kilka minut a ty żadnego jeszcze nie wypiłaś. Chyba była umowa, co nie?  uniósł brew. Boże! Jeremy, najbardziej odpowiedzialny w tym zespole każe mi pić! Muszę to gdzieś zapisać. W odpowiedzi jedynie się odrobinę zaśmiałam i sięgnęłam po kolorowego drinka. Jak sam nalega proszę bardzo, ale jeśli pod koniec imprezy będę zataczać się na podłodze, to będzie jego wina.
 Tak w ogóle to spotkaliście się z Ronnie'm tu przypadkowo, czy się umówiliście?  spytałam Chrisa. Wow, ja się do niego odezwałam?
- Spotkanie planowaliśmy od dawna, ale nie było powiedziane , kiedy się ono odbędzie. Z resztą Radke wspominał nam o tobie, dlatego postanowiliśmy, że spotkamy się właśnie dziś. Chcieliśmy Cię poznać - po tych słowach spojrzałam pytająco na Radke.
 No co? Nic złego przecież o tobie nie powiedziałem  bronił się Ronald. Jak on to robi, że odpowie zanim zdążę zadać mu pytanie?
 Czyli jesteś naszą fanką, tak?  kontynuował Cerulli.
– Owszem – uśmiechnęłam się do niego  jak i z resztą wielbicielką tych o tutaj  przejechałam wzrokiem po członkach Black Veil Brides.
 Ty jesteś naszą "wielbicielką"?!  spytał zdziwiony Ash, o mały włos nie dusząc się własną śliną.
 A co nie mówiłam wam? Widocznie mi umknęło  zaczęłam śmiać się z reakcji chłopaków
 Tak was to dziwi?  uniosłam brew.
 No wiesz...zwykle fanki na nasz widok piszczą i zachowują się dość...dziwnie. Może nie to, że dziwnie, ale z pewnością nienaturalnie. A ty...no  po prostu traktujesz nas jak kumpli  wyjaśnił CC.
 A to źle?  spytałam dopijając drinka.
 Wręcz przeciwnie  uśmiechnął się do mnie Jake. Resztę wieczoru przegadałam z Pitts'em, Chrisem, Rickym a nawet z Ash'em. Mimo, że Biersack siedział tuż przy mnie, to rozmawiał ze mną najmniej. Trochę to było dziwne, ale szczerze nie chciałam o to pytać. Bo po co? Po chwili zobaczyłam, że siedzi przed barem z jakąś laską. No proszę! Zamiast siedzieć z nami, zabawia się z jakąś lalą. Nie żebym miała coś przeciwko, no ale halo! Przyszedł zabawić się z nami przed koncertem, bo jakby nie było, nie zobaczymy się przez jakieś dwa, trzy dni. Jak widzę, chyba mało go to obchodzi.
Clary czyżbyś była zazdrosna? - szepnął mój głos wewnętrzny. Błagam, zamknij się!
  Młoda co ci?  obok mnie siadł Jake.
  Nic, nic.
  W takim razie chodź zatańczyć  powiedział, mając nadzieję, że go posłucham.
  Nie chcę  odpowiedziałam, krzyżując ręce na piersiach.
  No proszę. Tylko raz  powiedział gitarzysta z błagalną miną.
  Niech ci będzie  puściłam mu oczko i wzięłam go za rękę. Chłopak zaprowadził mnie na środek parkietu. Przetańczyliśmy ze sobą chyba z cztery piosenki. Szczerze, nawet nie liczyłam. Kurczę! Super się z nim tańczy. Po około dwudziestu minutach wróciliśmy do towarzystwa. W loży siedzieli jedynie CC, Devin i Angelo.
  A gdzie podziała się reszta?
  Chris poszedł z Rickym po alkohol. Ash zaczął swój wielki podryw. Jinxx gada z Sammi a Biersack, to nie wiem gdzie polazł  wytłumaczył Coma.
  Okey - powiedziałam siadając koło perkusisty.
  Nie uważacie, że Andy dziwnie się zachowuje?  spytałam sącząc kolejnego drinka, którego przynieśli Cerulli wraz z Olson'em.
 No właśnie tak uważamy. Ash nawet stwierdził, że oboje macie dzisiaj okres...  zaśmiał się cicho Jake.
 Haha zabawne i to bardzo - powiedziała sarkastycznie  ale ja serio pytam. Nie wiecie co mu?
 A co ty taka ciekawska hmm?  do loży przyszedł Purdy. Jezuu! On się prosi o wpierdol.
 A co zazdrosny?  uniosłam brew.
 No oczywiście  powiedział śmiejąc się.
 Dobra, idę zapalić  powiedziałam pośpiesznie łapiąc za paczkę papierosów, znajdującą się w mojej torebce. Przeciskałam się właśnie przez tłum ludzi, gdy w końcu natrafiłam na drzwi, które otworzyłam. Od razu poczułam przyjemny chłód, który otulił moje rozgrzane ciało. Usiadłam na betonowych schodach i odpaliłam fajkę. Kończąc trzeciego papierosa, poczułam jak ktoś siada obok mnie. No jasne. Biersack.
  Co tu robisz?  spytał.
  Nie widać? - lekko się zirytowałam.
  Co tobie?
  O to samo mogę zapytać i ciebie. Z resztą, nie ważne. Twoje życie, twoja sprawa  powiedziałam i wstałam ze schodów. Już chciałam iść do środka, gdy Andy złapał mnie za nadgarstek.
  Czekaj. O co ci chodzi?
  Nie udawaj. Zamiast siedzieć z nami poszedłeś do jakieś laski. Fajne traktujesz znajomych. Mieliśmy zabawić się razem,  bo to ostatni raz przez waszym wyjazdem, a tu rozczarowanie. W ogóle od rana zachowujesz się dość dziwnie.
  Wydaje ci się.
  Nie jestem ślepa. Mnie nie oszukasz  zaczyna działać mi na nerwy. Czemu nie powie, co jest grane? Ugh. Nienawidzę żyć w niepewności. Tym bardziej, że jestem strasznie ciekawską osobą.
Bez słowa wróciłam do klubu. Biersack został jeszcze na zewnątrz. W loży zastałam jedynie Jake'a.
  A gdzie wszystkich wywiało?
  Nie pytaj, bo nie wiem. Mało mnie to interesuje  puścił mi oczko. On chyba już jest nieźle wstawiony. W sumie też święta nie jestem, wypiłam ....no właśnie ile drinków? Na pewno z cztery.
  A gdzie podziałaś Andysia? Wyszedł cię szukać  oznajmił gitarzysta.
  Ciekawe, najpierw poszedł do jakieś laluni a teraz mnie szuka  mruknęłam.
  Czy mi się zdaje, czy Ash miał rację, że jesteś zazdrosna?
  Nie! To nie tak! Po prostu tak się kurwa nie robi. Jak przychodzisz z przyjaciółmi w konkretnym celu, żeby się tak jakby "pożegnać" to siedzisz z dupą na miejscu i pijesz z nimi a nie lecisz do jakiegoś plastika - powiedziałam zdenerwowanym głosem, zakładając ręce na piersi.
  Powiedzmy, że cię rozumiem. A i jeszcze jedno Chris z kumplami wyszli już, bo jutro nagrywają teledysk do nowej piosenki. Kazali ci życzyć miłej zabawy.
  Taa miłej zabawy  prychnęłam.
 Rozsiadłam się na sofie i w towarzystwie Jake'a wypiłam jeszcze dwa drinki. Po pewnym czasie wrócili do nas Radke, Ash, CC, Jinxx i Biersack, który  poprosił mnie do tańca, ale mu odmówiłam. Wkurzył mnie. Dobrze mu tak.
2 godziny później.
Było już dość późno. Jednak chłopaki chcieli jeszcze zostać. Nie wiem po co. Jak na moje, mieli już dość. Założę się, że będą mieli problem z dojechaniem do domu. No właśnie! Jak oni to chcą zrobić? Przecież my wszyscy jesteśmy pijani! Nie no, może oprócz mnie. Ze mną nie jest najgorzej. Wypiłam tylko siedem drinków. Znów wyszłam zapalić. Przed klubem spotkałam jakąś blondynę.  Cholernie mi kogoś przypominała.
 No proszę kogo ja tu widzę ! Czyż to nie moja kochana emoska?  powiedziała złośliwie. Poznałam ten głos. Nagle mnie olśniło. To była Judi. I wtedy wspomnienia znów wróciły, ale tym razem nie w formie scen. Po prostu jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, przypomniałam sobie o wydarzeniach związanych z tą wiedźmą.
 Coś tylko kolor włosów inny... - kontynuowała.
 Stul pysk!
 Nie zamierzam. Jak ci się wiedzie po tym jak nagle zniknęłaś?
 Nic ci do tego  mruknęłam.
 Twój chłopaczek nie potrafił się biedny pozbierać  westchnęła teatralnie. Chwila...o kim ona mówi?
W tym momencie ktoś złapał mnie za ramię. Był to Radke.
 Jakiś problem Clary?
 Ronnie Radke?  spytała blondynka z niedowierzaniem. Uuu chyba jakaś hotka.
 Owszem  powiedziałam po czym zwróciłam się do chłopaka  Nie Ronnie, wszystko dobrze. Idziemy do środka?
Odpowiedział mi skinieniem głowy. Jeszcze ostatni raz spojrzałam na Judi, którą zazdrość po prostu zżerała. Dobrze jej tak. Niech ma za te wszystkie docinki w szkole. Chociaż... to za mało. Jak tylko jeszcze ją spotkam...zemszczę się. Mimo wszystko, dzięki niej odzyskałam kolejny skrawek pamięci. Jednak nie jestem przekonana czy chce pamiętać o szkolnej przeszłości. I jeszcze wspomniała o jakimś chłopaku. Starałam połączyć dotychczasowe fakty. Ten chłopak ze wspomnienia musi być tym samym , o którym mówiła ta jędza! Jednak nadal niewiele mi to daje...
Następnego dnia
Ała! Głowa tak strasznie mnie boli! Niechętnie otworzyłam oczy. I co się okazało? Byłam w łóżku w mieszkaniu Andy'ego. A z kim? No z nikim innym jak szanownym Biersackiem,  który podniósł mi wczoraj ciśnienie. Tylko jakim cudem znaleźliśmy się w domu?
Nie miałam siły na nic. Ponownie się położyłam, jednak nie zasnęłam. Odpoczywałam z zamkniętymi oczyma. Mimo uporczywego bólu głowy, nie chciało mi się śmigać na dół po tabletkę. Stwierdziłam, że jeszcze bez niej wytrzymam. Wtem Andy zaczął się wiercić, prawie strącając mnie z łóżka. Co za... Czy on nie potrafi leżeć w jednej pozycji? Gdy dźgnął mnie kolanem nie wytrzymałam i zrzuciłam go z łóżka. Kurcze, no dobra, byłam na niego zła, ale mogłam mu zrobić krzywdę. Ale ze mnie diablica... Chłopaki mieli rację.
 – Żyjesz?  spytałam wystawiając głowę znad łóżka.
 – Niezbyt  westchnął, łapiąc się za głowę. Yhymm kac morderca, nie ma serca.
 – Pomóc ci wstać?
 – Nie trzeba. Poradzę sobie. Jak w ogóle się tu znaleźliśmy?
 – Też chciałabym to wiedzieć.
 Nic więcej nie mówiąc zeszłam chwiejnym krokiem na dół. W salonie zastałam resztę naszej wspaniałej pijackiej ekipy czyli Ash'a, Ronnie'go, Jake'a, Jinxx'a i CC'ego, rozwalonej na obu kanapach w dość dziwnych pozycjach.  Ignorując ich poszłam po tabletkę, bo myślałam, że zaraz umrę. Nigdy więcej picia alkoholu. Nalewając do szklanki wodę, do popicia tabletki, zorientowałam się, że spałam w sukience. Cholera! Andy wydał na nią kasę a ja sobie w niej śpię. Po szybkich oględzinach stwierdziłam, że jej nie uszkodziłam. Całe szczęście, inaczej miałabym wyrzuty sumienia.
 – Ludzie co ja tu robię do jasnej cholery?!  dobiegł mnie z salonu krzyk Ash'a,
 – Morda Purdy! Głowa mnie boli!  odkrzyknęłam.
Usłyszałam jedynie śmiech chłopaków. Aha. Czyli reszta też już wstała. Błagam żeby tylko się nie darli. Inaczej dostaną po pysku.
 – Cześć, młoda  usłyszałam zaspany głos CC'ego.
 – Cześć. Chcesz tabletkę?
 – Nie trzeba. Dam radę bez niej  odpowiedział. Ehe...Chłopcy zawsze muszą zgrywać twardzieli? Przecież widzę jaki grymas ma na mordzie. Założę się, że gdy nie będę patrzyć, weźmie tą tabletkę...
 – Okey. Jak uważasz  odpowiedziałam.
 Do kuchni wkroczył Radke. Nie wyglądał na jakiegoś skacowanego. W sumie, nie dziwię się. Po opowiadaniach chłopaków, wnioskuję, że już jest nieźle "zahartowany". Przywitaliśmy się po czym chłopak wyjaśnił mi i perkusiście jakim cudem znaleźliśmy się tutaj. Okazało się, że wokalista wezwał dwie taksówki, a przyjechaliśmy do Andy'ego, ponieważ jego mieszkanie było najbliżej a mu było szkoda kasy, na zawożenie każdego do innej dzielnicy LA. Skąpiec...
 – Aniołkuuuu  powiedział do mnie Jake, przesłodzonym głosem  zrobisz nam śniadanie?
 – Że co, proszę? A co ja jestem?  zaśmiałam się.
 – No błagamy, jesteśmy styrani  powiedzieli chórem.
 – No właśnie zdążyłam zauważyć   puściłam im oczko. Kurczę jakoś dziwnie się zachowuje. Znam ich raptem trzy dni a ja im już śniadanie robię ! Zawsze miałam problem z zaufaniem komuś, czy też pokazywaniem swoich uczuć. Ufać im nie ufam, bo jednak prawie ich nie znam. Jednak myślę, że nie są takimi osobami, które mogłoby kogoś skrzywdzić. W tych sprawach moja intuicja dość rzadko się myliła. Jednak kiedyś  było zupełnie inaczej.
 – No dobra. Zrobię wam to śniadanie. Kanapki mogą być?
 – Jasne  odpowiedzieli wszyscy.
 Wyjęłam z lodówki poszczególne produkty, po czym wyłożyłam je na blat. Kromki posmarowałam margaryną, następnie położyłam na nie sałatę, ser i jakąś wędlinę. Chyba z kurczaka. Do małej miseczki wkroiłam świeże warzywa. Taki mały dodatek do kanapek. Wyjęłam z szafki talerze, po czym rozłożyłam po cztery kanapki dla każdego. Biersack'owi również.
 – No moi mili śniadanko!  krzyknęłam kładąc talerze na wyspie. Po chwili reszta przyszła do kuchni.
 – Dziękujemy, mała  zatarł ręce Radke.
 – Zawołajcie Andy'ego. Jemu też przygotowałam posiłek.
 – Andrew! Batman przyleciał!
 – Bardzo zabawne Purdy!  odkrzyknął  basiście brunet, schodząc po schodach. Po kilku sekundach był już z nami.
 – O śniadanie! Umieram z głodu!
 – Jakoś nie widać po tobie, żebyś lubił jedzenie...  powiedziałam, ledwo powstrzymując śmiech. Wspomniałam, że był na samych bokserkach?
 – Uwierz. On wpierdala za dziesięciu  zaśmiał się CC.
 – Tak samo jak ty?  spytałam.
 – Mnie nikt nie przebije  odpowiedział dumnie, pałaszując kanapki. Podałam wokaliście talerz ze śniadaniem, po czym usiadłam między CC'ym a Jake'm. W mgnieniu oka pochłonęłam swoje dwie kanapki i niewielką porcję sałatki. Odstawiłam talerzyk do zmywarki.
 – Nie idziesz się przebrać?  spytał CC.
 – Chciałabym, ale tak jakby nie mam w co. Przecież mam tylko tą sukienkę w kwiaty, a w niej przez cały czas chodzić nie mogę  westchnęłam.
  Zawsze możesz pożyczyć coś od nas. Jak chcesz jakieś rurki to do Andysia. Jako jedyny z nas ma tak chude nogi.
 Spokojnie, jakoś poradzę sobie - uśmiechnęłam się. Skierowałam się do góry, do pokoju Biersack'a. Otworzyłam szafę w poszukiwaniu rurek. Znalazłam świetne, czarne przecierane spodnie. Od razu w nie wskoczyłam. Pasowały. No kto by pomyślał. Zaraz zaczęłam szukać jakieś koszulki. Wybrałam czarną, przynajmniej dwa rozmiary za dużą koszulkę z zespołem KISS.
 – Chłopaki, która godzina? - spytałam schodząc ze schodów.
 – 13: 43 - odezwał się Jinxx, leżący na kanapie w salonie.
 – A o której wyjeżdżacie?
 – Jakoś przed 19 - głos zabrał Ash.
 – To co zamierzacie robić do tej godziny?  spytałam z zainteresowaniem.
 – Jeszcze nie wiemy. A i dziewczyny przyjadą jakoś 2 godziny przed naszym wyjazdem  powiedział wokalista, beznamiętnym głosem.
 – Młoda będziesz tak stać do wieczora? Siadaj z nami!  zaśmiał się Jake. Posłuchałam gitarzysty i siadłam koło niego i Jinxx'a. Na przeciwko mnie, na drugiej kanapie siedział Biersack wraz z Ash'em. Brunet był jakiś przygaszony. Nie wiem co jest grane. Wkurza mnie to, że nie chce mi nic powiedzieć. Po chwili wyszłam na taras zapalić. Po niespełna trzech minutach dołączył do mnie Biersack. W ogóle się nie odzywał. Aha, czyli trzeba przejąć inicjatywę.
 – W nieskończoność będziesz się nie odzywał?  spytałam lekko zirytowana.
 – Głupio mi - dopowiedział po chwili niepewnym głosem.
 – Z powodu wczorajszego zajścia? To nic. Przecież byliśmy pijani. Ja już bałam się, że chodzi o coś innego. Powoli zaczęłam się denerwować.
 – Dlaczego?
 – Nie lubię jak ktoś mnie oszukuje. Już wczoraj przed klubem się zdenerwowałam, bo nie chciałeś powiedzieć, czemu poszedłeś do tej laski. A z resztą. Nie ważne. To twoje życie  machnęłam na niego ręką i wróciłam do salonu.
Perspektywa Andy'ego
Świetnie kurwa! No po prostu fantastycznie! Poszła sobie. Nawet jej nie zatrzymywałem, bo co by to dało? Zapewne pytałaby się o co mi chodzi a wtedy byłbym w dupie, bo nie wiedziałbym co odpowiedzieć.
I co ja mam teraz zrobić? Zachowywać się normalnie? Chyba nie mam innego wyjścia. Odpaliłem szluga, po czym usiadłem na marmurkowej podłodze. Następnie udałem się do salonu. Clary grała w wyścigi z Ash'em i Jake'm. Coś nowego. Rozłożyłem się na kanapie i obserwowałem ich poczynania.
 – Ale jak to możliwe, że ty ze mną wygrałaś?!  oburzył się Purdy.
 – Nie moja wina, że jeździsz jak dziecko z napadem padaczki... prychnęła. Na to my z Jake'em zaczęliśmy się śmiać.
 – Ty mała....  nie dane mu było dokończyć.
 – Kochany, złość piękności szkodzi  wytknęła język. Ash momentalnie podniósł się z podłogi i zaczął gonić Clary po całym domu. Nagle usłyszałem huk. Kurwa co jest? Natychmiast podniosłem się z kanapy i powędrowałem w miejsce, nastąpienia prawdopodobnie czyjegoś upadku. W kuchni zastałem Purdy'ego wyłożonego na kafelkach.
 – Ała!! Jak boli  lamentował basista. Nad nim stała Clary, która nie mogła powstrzymać śmiechu.
 – Oj Ashley, starzejesz się. Zaczynasz potykać się o własne nogi  powiedziała wrednie brunetka.
 – Andy zrób jej coś! Bo jak wstanę, to - warknął.
 – Jakeee!! Ratuj mnie!  Clary poleciała jak strzała do Pitss'a i schowała się za jego plecami.
 – Dobra dosyć wygłupów. Purdy przyznaj, że to było śmieszne. No weź, przegrać z dziewczyną? zaśmiałem się.
 – To nie dziewczyna, tylko diabeł!
 – Ej no! Już wam mówiłam , że macie się zdecydować. Albo anioł, albo diabeł  przygryzła odrobinę wargę i zmrużyła oczy.
 – Zdecydowanie aniołek  powiedział CC, schodząc ze schodów.
 – Jestem takiego samego zdania!  powiedzieliśmy równocześnie z Jake'm.
 – Wy chyba zwariowaliście  mruknął Ash.
 – Ale o co ci chodzi? No spójrz tylko na nią  wskazałem na brunetkę, która zrobiła słodkie oczka  Gdzie ty tu widzisz diabła?
Purdy tylko coś prychnął i poszedł do salonu. No co ja poradzę, że chcieliśmy go trochę wkurzyć? Jakaś miła odmiana w postaci kłótni młodej z Purdy'm, nam się należała. Przynajmniej się trochę pośmialiśmy.
3 godziny później.
Chłopaki rozjechali się do swoich domów, by przywieźć do mnie swoje walizki. Będąc  z Clary sam w domu postanowiłem do niej zagadać. Jednak chyba nie miała na to nastroju. Tłumaczyła mi, że odrobinę stresuję się przed poznaniem dziewczyn. Dobre dziesięć minut poświęciłem na zapewnieniu jej, że Taylor I Hayley to na prawdę równe babki. W końcu brunetka uwierzyła. Przynajmniej tak mi się wydawało.
Do moich uszu dopłynął dźwięk charakterystyczny otwieranych drzwi. Czyli chłopaki już przyjechali. Spojrzałem w stronę drzwi wejściowych, jednak nie stali tam moi kumple.
Perspektywa Clary.
Gdy usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, byłam przekonana, że chłopacy już wrócili ze swoimi bagażami. Jednak tak nie było. Do mnie i Andy'ego podeszły dwie dziewczyny z niewielkimi walizkami. Jedna z nich była dość wysoką blondynką i włosów sięgających połowy pleców. Ubrana była w biały podkoszulek, skórzaną kurtkę i ciemne jeansy. Druga zaś, mogła być niewiele ode mnie niższa. Była posiadaczką pięknych, rudych włosów, które sięgały jej do ramion. Jej szafirowe oczy, wzbudziły we mnie wielką sympatię. Na koszulce, którą miała na sobie widniała czarno - złota czaszka, wspaniale dopełniająca resztę zestawu, składającego się z poszarpanych białych short'ów, czarnej kamizelki i trampek, w tym samym kolorze.
 Cześć ! Jestem Hayley  ruda uśmiechnęła się do mnie i przytuliła. Nie powiem, było to miłe, aczkolwiek nie przewidziałam od razu takich czułości.
– Chlarissa, ale mówcie mi Clary  powiedziałam, gdy wyswobodziłam się z uścisku dziewczyny.
 Ja jestem Taylor  blondynka podeszła do mnie i również przytuliła, lecz mniej energicznie niż Wiliams. Przez to, że była ona wyższa ode mnie prawie o głowę, dziwnie czułam się przytulając ją. Jak na razie, obydwie zrobiły na mnie dobre, pierwsze wrażenie. Zobaczymy, co dalej.



wtorek, 21 kwietnia 2015

Rozdział 7

  Kładąc brunetkę do łóżka, potknąłem się, tym samym zbliżając moją  twarz, do jej twarzy. Gdy dzieliły nas zaledwie milimetry, przybliżyłem się jeszcze bardziej, niszcząc tym samym odległość między nami, łącząc nasze usta w pocałunku. Dziewczyna nie protestowała. Odwzajemniała każdy mój gest. Zacząłem zjeżdżać niżej, składając pocałunki pierw na jej szyi, później na obojczyku. Nie wiem czemu tak postąpiłem. To chyba przez nadmiar wypitego alkoholu. A może...
 – Andy co tak dług..... Co tu się wyprawia? – wybełkotał Ash. Po raz kolejny nieświadomie pomógł, przerywając moje dotychczasowe zajęcie. No to wiszę już mu dwa piwa...
 – Nic takiego się przecież nie dzieje – wymamrotała Chlarissa.
 – Andy, złaź na dół ! Czekamy na ciebie !
 – Idę, idę – odpowiedziałem i niechętnie wstałem z łóżka. Zamykając drzwi od sypialni, spojrzałem jeszcze na brunetkę, która posłała mi uśmiech, po czym przymknęła swoje powieki.
 Zszedłem chwiejnym krokiem po schodach. Na dole zastałem moich kumpli siedzących na sofie i sześć butelek po Jack'u Danniels'ie, leżących na szklanym stole. No nieźle pobalowaliśmy. Zająłem miejsce obok Asha na miękkiej, kremowej kanapie usadowionej naprzeciwko telewizora.  A w nim co? Zbuntowany Anioł! Teraz, to się nie dziwie, dlaczego CC siedzi na podłodze tuż przy odbiorniku. Nadal nie rozumiem, za co on kocha tę telenowelę...
 Po bliżej nie określonym mi czasie, serial się skończył a Christian nie miał już czego oglądać, więc postanowił przysiąść się do nas. Rozmawialiśmy o pierdołach i jakiś głupotach - jak to z resztą bywa po alkoholu. Dłuższą chwilę dyskutowałem z Jake'ym o nowym tatuażu, jaki zamierzałem sobie zrobić, gdy do moich uszu dobiegły dziwne odgłosy z kuchni. Wraz z gitarzystą postanowiliśmy to sprawdzić, tuż po tym, gdy zorientowaliśmy się, że reszty chłopaków nie ma z nami w salonie. Ten refleks...
Gdy już doczłapaliśmy się do kuchni przeżyliśmy szok. Ash stał na kuchennej wyspie i wyginał się na wszystkie strony. Chyba chciał być seksowny, ale coś mu nie wyszło. CC i Jinx natomiast gwizdali i klaskali. Nie wierzę...
 – Ash najlepszą dziwką w mieście! – krzyknął CC pogwizdując.
 – Dalej panowie, płacimy pieniążki! Nie ma nic za darmo a tym bardziej mojego pięknego ciała !
 – Purdy z tym pięknym ciałem to ty przesadziłeś – powiedziałem krzywiąc się.
 – Ty tam Andrew siedź cicho. Przynajmniej mam jakieś mięśnie. Nie to, co ty...
 – Coś ty powiedział?! – spytałem rozdrażniony. Moja pięść już chciała się witać z tą brzydką mordą Ashley'a, gdy powstrzymał mnie Jake. Purdy  tylko się zaśmiał a po zaledwie kilku sekundach wszyscy wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem. My nie powinniśmy więcej pić...
Następnego dnia. Perspektywa Clary
 Obudziłam się z niemiłosiernym bólem głowy. Wszystko dookoła mnie wydawało się być niewyraźne. Przetarłam oczy i zamrugałam kilkakrotnie. Wtedy obraz się wyostrzył. Podniosłam się i położyłam stopy na podłodze. Podparłam się o dębową szafkę nocną i wstałam. Niepewnym krokiem udałam się do łazienki, wciąż czegoś się trzymając. Wolałam nie zaliczyć kolejnego upadku.  Spojrzałam w lustro i stwierdziłam, że nie wyglądam tragicznie. Umyłam zęby, rozczesałam włosy i nałożyłam niewielką ilość korektora pod oczy. Dodatkowo spryskałam się jeszcze dezodorantem. Nie chciałam brać prysznicu, ponieważ nie byłam na siłach i bałam się, że coś mi się stanie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do kuchni, w celu znalezienia tabletki, ratującej mnie przed tym okropnym bólem głowy. To, co tam zastałam, przeszło moje wszelkie oczekiwania. Ashley spał na kuchennej wysepce w samych bokserkach a CC i Jinx leżeli w dość dziwnych pozycjach na podłodze. Ich kończyny ułożone były tak, jakby chcieli się do siebie przytulić. Nie chcąc ich budzić, podeszłam na palcach do szafek. Nie wiedząc, gdzie Andy może trzymać leki, przejrzałam wszystkie szafeczki. Tabletki znalazłam za czwartym podejściem. Nalałam do szklanki wodę mineralną, po czym połknęłam tabletkę popijając ją przezroczystą cieczą. 
 Postanowiłam poszukać Jake'a i Andy'ego. Nie zajęło mi to zbyt wiele czasu, ponieważ obaj leżeli w salonie na kanapie. Podeszłam bliżej, by przyjrzeć się im twarzą. Wyglądali przuroczo, w szczególności Andy, który miał lekko rozchylone usta.
No właśnie...Usta! Przecież Andy mnie wczoraj pocałował.. - przypomniałam sobie - Cholera! To nie powinno się stać...
 W tym momencie chłopcy zaczęli się budzić. Pierwszy otworzył oczy Andy. Przeciągając się Biersack zepchnął Pitts'a na podłogę, który wydał z siebie ciche jęknięcie. Brunet zignorował kumpla i łapiąc się za głowę, szukał jakiegoś punktu zaczepienia dla swych lodowato-błękitnych oczu. Padło na mnie. Na mój widok chłopak próbował się uśmiechnąć, jednak doskwierający mu ból głowy zmienił uśmiech w skrzywiony grymas.
– Cześć, aniołku – powiedział. Czy on zawsze musi mówić do mnie aniołku? To powoli mnie zaczyna denerwować. Mówi to w taki sposób jakbym była dzieckiem...jednak to jest strasznie słodkie. Clary! Zejdź na ziemię.
– Cześć – uśmiechnęłam się. Uporczywy ból zniknął, więc było to wykonalne – Przynieść ci tabletkę?
– Jakbyś mogła. Czuję, że zaraz łeb mi pęknie – powiedział chwytając się za głowę. Bez słowa poszłam do kuchni i zgarnęłam z lady tabletkę oraz szklankę wody, po czym wróciłam do wokalisty. Podałam mu obie rzeczy, za co mi podziękował. Wziął tabletkę do ust, którą natychmiast popił woda mineralną. Szklankę zaś, odstawił na stolik.
– Gdzie Jake? – spytałam Andy'ego, gdy zorientowałam się, że gitarzysta gdzieś zniknął.
– Poszedł na górę, do łazienki – odpowiedział – Clary... – przełknął głośno ślinę. Chyba lekko się zdenerwował. Skąd to wiedziałam? Drapał się po karku, a robi to zawsze, gdy jest czymś zestresowany.
 – O co chodzi? – spytałam spokojnie.
 – Pamiętasz wszystko co działo się wczoraj?
 – Owszem.
 – Czyli też to, że ... – wiedziałam, że chodzi mi o pocałunek, więc mu przerwałam.
 – Tak. To też pamiętam.
 – To co robimy? - powiedzieliśmy oboje.
 – Mów pierwsza - zaproponował Andy.
 –W porządku. Myślę, że powinniśmy o tym zapomnieć. Byliśmy pijani i nie wiedzieliśmy co robimy. Tak chyba będzie najlepiej. A ty co miałeś do powiedzenia?
 – Emm - powiedział łamiącym głosem – w sumie to samo co ty.
 – To jak zapominamy?
 – Zapominamy – odpowiedział, jakby niepewnie. W tym momencie do salonu wrócił Pitts. Wraz z Biersackiem trochę się speszyliśmy. Jakby nie było rozmawialiśmy o czymś, co nie powinno trafić do reszty. Nie zważając na Andy'ego poszłam na górę i rozłożyłam się na łóżku, które chcąc nie chcąc, dzieliłam z brunetem. Wodziłam po suficie dobre dziesięć minut, po czym niespodziewanie wpadłam w objęcia Morfeusza.
Perspektywa Andy'ego
 – To co robimy? – powiedzieliśmy równocześnie.
 – Mów pierwsza – zaproponowałem.
 – W porządku. Myślę, że powinniśmy o tym zapomnieć. Byliśmy pijani i nie wiedzieliśmy co robimy. Tak chyba będzie najlepiej – Ty sobie chyba jaja ze mnie robisz, jak myślisz, że o tym zapomnę...- pomyślałem –  A ty co miałeś do powiedzenia? - dodała po chwili. Cholera.
– Emm – powiedziałem łamiącym głosem – w sumie to samo co ty – no bo co mogłem innego powiedzieć? To co miałem jej do wyjaśnienia, było teraz nieistotne.
– To jak zapominamy? – spytałam.
– Zapominamy - powiedziałem po chwili namysłu, bo w sumie, co mi pozostało? Z kolei jakbym nic nie odpowiedział, to zaczęłaby coś podejrzewać. W tym momencie do salonu wkroczył Jake. Wraz z brunetką odrobinę się speszyliśmy a ta po chwili poleciała jak strzała na górę. Gitarzysta ponownie gdzieś przepadł a ja zostałem sam ze swoimi myślami. Jakby nie patrząc, zbłaźniłem się wczoraj z tym pocałunkiem. Co mnie do tego podkusiło? Na pewno ilość wypitego alkoholu, ale było coś jeszcze. Zresztą, to teraz nie ważne. Clary ma mnie w gdzies, także nie mam nad czym się nawet zastanawiać. A ja głupi myślałem...eh pieprzyć to wszystko. Mam ochotę znów się napić.
Jak pomyślałem, tak uczyniłem. Wyjąłem z barku butelkę Jack'a Daniels'a i rozsiadłem się na kanapie. Będąc w kuchni zastałem leżących Ash'a, CC'ego i Jinx'a. Zastanawiałem się, co wczoraj się stało. Potrząsnąłem głową i próbowałem wszystko sobie przypomnieć. Nagle mnie olśniło. Przecież wraz z Pitts'em wparowaliśmy wczoraj o kuchni w poszukiwaniu chłopaków. Zastaliśmy wtedy Ash'a tańczącego na blacie.....brrr aż mi się rzygać chce.
2 godziny później
Siedziałem rozwalony na sofie oglądając jakiś program w telewizji. Wtem dobiegły mnie jakieś odgłosy z kuchni. Pewnie te ćwoki już wstały. Odwróciłem się w stronę kuchennego pomieszczenia i ujrzałem Ash'a przeciągającego się, CC i Jinxx nadal leżeli na podłodze.
– Ooo wstała nasza striptizerka! – krzyknąłem zmieniając kanał w odbiorniku.
– Co ty pierdolisz? – spytał nieprzytomnie, łapiąc się za głowę.
– Już nie pamiętasz jak tańczyłeś na blacie dla CC'ego i Jinxx'a? Z resztą, może lepiej, że nie pamiętasz - zaśmiałem się głośno. Ash przez chwilę patrzył na mnie jak na idiotę, lecz po chwili ogarnął się i chyba przypomniał sobie wczorajszą akcję, bo z jego twarzy można było wyczytać zażenowanie. Całe szczęście, że ja nic nie odwaliłem...Tsaa wmawiaj sobie Biersack, że nic nie odwaliłeś...
Wkrótce reszta była już na nogach. O dziwo obyli się bez tabletki na kaca. CC pytał się co robi płatek z tabletkami na stole w kuchni, w dodatku pozbawiony dwóch "zbawicieli". Wytłumaczyłem, że Clary wzięła obie sztuki. No przecież nie przyznam się, że też wziąłem. Wracając do brunetki. Zastanawiałem się, gdzie teraz przebywa. Nie widziałem jej od dobrej godziny. Reszta też zaczęła się o nią dopytywać. Postanowiłem zrobić wszystkim śniadanie. Trudno, poświęcę się. Byłem głodny jak cholera a znając chłopaków, truliby mi dupę, żebym zrobił im to pieprzone śniadanie. Moja psychika niestety by tego nie wytrzymała, więc wolałem sam zaproponować przygotowanie posiłku. W międzyczasie Jinxx poszedł poszukać Clary. Po jakiś pięciu minutach, przyszedł z nią do nas. Sądząc po jej nieprzytomnym spojrzeniu, dopiero co wstała. Postanowiłem zrobić wszystkim jajecznicę. Po upływie 20 minut wszyscy zasiedliśmy do stołu. Nie powiem, śniadanie wyszło mi zajebiste.
– No to wybieramy się dziś na imprezę – pocierał ręce z zadowolenia Ashley.
– Ooo nie  nigdzie nie idę – marudziła brunetka.
– Nie rób sobie jaj ! Będzie fajnie. Poza tym to ostatni dzień, w którym możemy pobalować, bo jutro wyjeżdżamy – odezwał się Jake.
– Znajcie moje dobre serce...pojadę – powiedziała zrezygnowana.
– Dobra dziewczynka - powiedział Ash klepiąc dziewczynę po głowie.
– Purdy nie podnoś mi ciśnienia bo oberwiesz !
– Łoło spokojnie pożartować sobie nie można?  – zaśmiał się.
– Sorry... jakoś nie mam humoru – powiedziała beznamiętnie. Kurcze...co jej?
– Może jednak zostań w domu – zaproponował CC.
– No co wy ! Obiecałam, że pójdę to słowa dotrzymam. Chciałabym jeszcze z wami się zabawić przez waszym wyjazdem – powiedziała już o wiele weselej.
– Na pewno? – spytaliśmy wszyscy równocześnie. Synchronizacja part 2.
– Tak – przewróciła oczami, po czym odniosła talerz do zmywarki i poszła gdzieś.
Miałem cichą nadzieję, że będę mógł w świętym spokoju zjeść śniadanie, ale nie. Przeliczyłem się. Gdy Clary wyszła poczułem na sobie wzrok kumpli. No czego oni chcą?!
– Wiesz może co jest młodej? - spytał Jinxx
– A skąd mam wiedzieć? – odpowiedziałem zdziwiony. Co ja wróżbita jestem? – a co?
– Tak tylko pytamy. Nie widzi cię to?
– Może po prostu źle się czuje bo za dużo wczoraj piła. Przecież żyje to na chuj drążycie temat?
– No widzę, że tobie udziela się jej nastrój. Co wam do cholery? Oboje okres macie? – zaśmiał się basista.
– Nie wkurwiaj mnie lepiej, bo pożałujesz – zacisnąłem pięść.
– E E panowie ! To nasz ostatni dzień przed koncertem, więc zluzujcie ! Mamy się dziś bawić a nie kłócić, no błagam – jak zwykle sprowadził nas na ziemie nasz tatuś - Jinxx.
– Dobra. Masz rację. Co robimy? Do wieczora jeszcze daleko – powiedziałem sprawdzając godzinę. Była dopiero dziesiąta.
– Proponuję pograć na konsoli! – wyrwał się do odpowiedzi CC.
– Jestem za – powiedział Jake, biorąc ostatni łyk kawy.
– Ja też – wyszczerzył się Purdy.
 Resztę dnia spędziliśmy na słuchaniu muzyki, grze w karty, wygłupianiu się i tym podobne. Brunetka przez większość dnia siedziała w pokoju, więc postanowiłem ją gdzieś zabrać. Pojechaliśmy do galerii handlowej i mimo jej początkowych sprzeciwów, kupiłem jej kieckę na dzisiejszy wieczór. Kasa to nie problem, przynajmniej dziewczyna nieco się wyluzowała. Następnie po zakupach poszliśmy do kawiarni. Rozmawialiśmy na różne tematy. Dowiedziałem się , że jest fanką New Years Day. Hmm kiedyś będę ją musiał zapoznać z Ash. Ciekaw jestem jej reakcji. Wspominała coś jeszcze, że kocha szybkość. Wyścigi uliczne, jazdę motocyklem itd. Nie powiem, zaskoczyło mnie to trochę ale fajnie, że istnieją dziewczyny z takimi upodobaniami. Wracając do mojego domu szliśmy alejką, na której do jednego ze słupów przyczepiono informację o zaginionej dziewczynie. Z ciekawości przeczytałem wydruk. Przypomniała mi się przeszłość i pewna czerwonowłosa dziewczyna, która była moją przyjaciółką. Co ja bym dał żeby ją odnaleźć. Z zamyśleń wyrwała mnie Chlarissa.
– Andy? Coś nie tak?
– Nie, wszystko w porządku.
Perspektywa Clary.
Do domu wróciliśmy jakoś przed osiemnastą. Chłopaki wciąż grali na konsoli. Dzieci.
Podziękowałam po raz setny Andy'emu za sukienkę i zaniosłam ja na górę. Nudziło mi się trochę, więc postanowiłam przyłączyć się do grona grającego w Xbox'a.
– W co gracie?
– Wyścigi – powiedział Ash wymachując padem na prawo i lewo.
– To widzę. Chodzi mi o nazwę, deklu – spojrzałam na niego z wyrzutem.
– Forza Horizon – odpowiedział  CC
– Czy ja dobrze słyszałem? Powiedziałaś do mnie deklu? 
–  Tak, masz doskonały słuch Purdy – wytknęłam język.
– Osz ty mała diablico!
– Raz aniołek raz diablica, weźcie się zdecydujcie  zaśmiałam się.
– Chyba nie damy rady, bo jesteś i tym i tym  dodał Andy.
– Dzięki...mili jesteście  udawałam fochniętą.
 Wiemy  powiedzieli równocześnie. Synchronizacja part 3.
Zegar wskazywał dwadzieścia po szóstej. Jinxx oznajmił, że czas się szykować. Pobiegłam szybciutko na górę odświeżyć się i ubrać w nowo zakupioną kieckę. Swoja drogą była naprawdę ładna. Czarna rozkloszowana, sięgająca mniej więcej do połowy ud. Do tego ubrałam moje czarne rajstopy i szpilki. Skoro jestem cała na czarno, postanowiłam pomalować usta czerwoną pomadką  i oczy podkreślić trochę bardziej niż zwykle. Raz na jakiś czas można się wystroić. Czekałam na chłopców na dolę, w salonie. Byłam zdziwiona,gdy okazało się, że pindraczą się dłużej niż ja. W końcu wszyscy zeszli prawie równocześnie na dół. Oczywiście nie obyło się bez, tego zboczonego wzroku Purdy'ego, za który z resztą został ode mnie w łeb. Do klubu jechaliśmy dwoma oddzielnymi autami. Ja z Andym i Jake'iem a CC z Jinxx'em i Ashley'em. Wysiadając z samochodu spostrzegłam, że jesteśmy w tym samym klubie co ostatnio. To miejsce nadal mnie cholernie ciekawiło. To tu uruchomiły się moje kolejne wspomnienia. Znów szliśmy tym samym ciemnym korytarzem, co za poprzednim razem. Ashley odsłonił ciemną kurtynę dzielącą korytarz z pozostałą częścią klubu. Poczułam ten sam zapach perfum i dymu papierosowego zmieszanych ze sobą.  W oddali usłyszałam głos wołający nas. Był to Radke w towarzystwie jakiś chłopaków. Nie widziałam zbytnio kto to. Gdy zbliżyliśmy się, od razu ich rozpoznałam. Zapowiada się ciekawie...
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział za nami. Jak myślicie kim są ci goście?
Ostatnimi czasy strasznie spodobała mi się muzyka zespołu New Years Day ^^ W kółko śpiewam albo Defame me albo Angel Eyes :3
Wracając do rozdziału to, mam nadzieję, że nie jest zbyt krótki. Skończyłam w takim miejscu, w jakim chciałam, więc jest dobrze. No nic. Pozostawiam wam rozdział do oceny. Buziaki :*

poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Rozdział 6

 – Jak to znów się powtórzy!?
Kurwa. Wkopałam się. Kolejny raz. Brawo Clary...
 Myśl Clarissa myśl, co mu odpowiedzieć, przecież nie powiesz, że zostałaś kiedyś zgwałcona, wymyśl coś! – tłukł mi do głowy mój głos wewnętrzny.
 – Clary  wypowiedział stanowczo moje imię  co miałaś na myśli mówiąc "Bałam się, że to się powtórzy"?  spytał nieco łagodniej. Widząc jego spojrzenie, czułam, że będę mieć ogromne wyrzuty sumienia, gdy postanowię go teraz okłamać. Jednak nie miałam wyjścia.
 – Chodziło mi o to, że...  zaczęłam  bałam się, iż znowu ktoś podniesie na mnie rękę  dokończyłam po chwili. Analizując to co powiedziałam, stwierdziłam, że kiepski ze mnie bajkopisarz.
 – Ja kto? O czym mówisz?  dociekał dalej. Mogłam się tego spodziewać...
 – W domu byłam bita przez ojca. Stąd ten lęk. Nie chciałam przywoływać przyszłości. Bałam się, że wszystko zacznie się od nowa - mimowolnie uroniłam łzę.
Twarz Andy'ego przybrała smutny grymas. Zdawało mi się, że jest mu przykro. Mnie za to dręczyły ogromne wyrzuty sumienia, za to, że pozwałam, by przejmował się wymyśloną przeze mnie historią.
 – Przykro mi...  powiedział po chwili.
 – Czemu tak się mną przejmujesz?  spytałam. Na to pytanie Biersack zrobił duże oczy i delikatnie rozchylił wargi. Zupełnie nie mam pojęcia dlaczego tak zareagował. Przecież to pytanie, jak każde inne. No, może jedynie dla mnie.

Perspektywa Andy'ego


 – Przykro mi...  wypaliłem po chwili, choć wiem, że to najtandetniejsze co mogłem wtedy powiedzieć.
 – Czemu tak się mną przejmujesz?  zamurowało mnie. Nie spodziewałem się w tej chwili takiego pytania. Uchyliłem lekko usta, nie wiedząc co powiedzieć a moje serce zaczęło bić znacznie szybciej. W tamtym momencie drzwi pokoju gwałtownie się otworzyły. Odwróciłem się w ich stronę a tam kto? Ash! Moje wybawienie!  Po raz pierwszy zjawił się w odpowiednim momencie. Chyba postawię mu piwo...
 – Siem...ooo widzę, że tu pogaduchy  podrapał się po szyi  mogę się dołączyć?  spytał uśmiechając się. Już chciałem odpowiedzieć mu, żeby lepiej, sobie darował, ale Clary mnie ubiegła.
 – Jasne, siadaj  wskazała a miejsce obok mnie.
 – Dzięki  powiedział ukazując rząd perłowych zębów. Jednak, gdy usiadł na wskazanym przez Clary miejscu, spoważniał.
 – Chyba nie powinienem pytać ale...jak czujesz się po wczorajszym?
 – Ash....  powiedziałem chcąc, by dał brunetce spokój.
 – Andy zostaw go. Ma prawo spytać  odezwała się kładąc rękę na moim ramieniu.
 – No widzisz baranie! Co się udzielasz?  powiedział basista, klepiąc mnie w tył głowy . Przed chwilą prawie skakałem z radości, gdy do zobaczyłem, teraz wolałbym, żeby ta kanalia stąd zniknęła. Jednak po chwili zrozumiałem, że chciał chociaż trochę rozweselić Clary, która teraz śmiała się z całej sytuacji. Czumu tylko zawsze moim kosztem?
 – Jak już mówiłem...jak się czujesz?  kontynuował Purdy.
 – Jest lepiej. Dziękuję, że pytasz.
 – A jak noga?  wtrąciłem po chwili.
 – W porządku. Trochę boli, ale da się przeżyć. Wczoraj poszłam ją obmyć z krwi i zobaczyłam, że rana nie jest taka mała, jak myślałam...
 – Słowo daję dziewczyno, ty kiedyś się zabijesz  uśmiechnąłem się do niej.
 – Taaa, chyba masz rację  odpowiedziała spoglądając na zabandażowaną nogę.
 – Tak w ogóle, to z jakiego powodu raczysz nas swoja obecnością?  skierowałem pytanie do przyjaciela.
 – Tak w sumie to nie "raczę" a "raczymy". Przyjechaliśmy wszyscy. Reszta jest na dole  wyjaśnił. Ciekaw jestem, po co przyjechali. Czyżby znów impreza? Oby nie...
 Niechętnie wstałem z łóżka i ruszyłem z Ash'em do salonu. Na dole czekała reszta BVB - czyli CC, Jake i Jinxx. Po chwili połączyła do nas Clary, która omal nie wywróciła się na schodach. Kochana łamaga. Z resztą nie dziwie się, w końcu ciężko jej chodzić przez poranioną nogę.
– To dowiemy się w końcu o co chodzi? – skierowałem pytanie do przyjaciół.
– Wyjeżdżamy – powiedział Ash nieco smutnym głosem.
– Co?! Dlaczego? – spytałem zdenerwowany. Oni chyba sobie ze mnie jaja robią!
– Jedziemy do Las Vegas. Manager do nas dzwonił i powiedział, że mamy zagrać koncert a potem udzielić krótkiego wywiadu i spotkać się z fanami, przy okazji podpisać autografy. Poza tym Jake odwiedziłby grób matki a ja spotkałbym się z rodzicami. Wrócilibyśmy po jakiś dwóch, góra trzech dniach - wyjaśnił basista. Zajebiście po prostu, ale w sumie czemu to mnie tak denerwuje? Chyba zbyt martwię się o Clary i chciałbym z nią zostać.
 Jakim ja jestem pieprzonym egoistą! Fani na mnie liczą, przyjaciele tym bardziej. Jake musi iść na grób matki. Była wspaniałą kobietą. Po jej śmierci, z myślą o niej napisałem piosenkę "Carolyn". Moim obowiązkiem jest jechać do Vegas.
– Dobra czaje a kiedy wyjeżdżamy?
– Za dwa dni - i wtedy o mało nie zachłysnąłem się własną śliną. Już za dwa dni? No trudno, muszę jechać. Chciałem spytać Clary, co o tym myśli, lecz teraz nie mogłem, ponieważ gdzieś się ulotniła.
– Wyszła zapalić  oznajmił Ash. Nadal nie rozumiem, skąd on ma zdolności odpowiedzenia mi na pytanie, zanim zdążę je zadać.
– Naprawdę już za dwa dni? A co z Clary? - spytałem.
– Nie martw się. Zajęliśmy się tym - odezwał się Jake.
– Jak to? - zdziwiłem się.
– Podczas naszej nieobecności, do domu wprowadzą się Taylor i Hayley. Możesz być spokojny.
– Powiedzmy, że się zgadzam. No to wyjeżdżamy w niedziele. A  o której?
– Jakoś pod wieczór a przed wyjazdem, proponuję małą imprezę.
– Małą? – spytaliśmy wszyscy równocześnie Ash'a. Ta nasza synchronizacja.
– No dobra. Trochę większą – poprawił szczerząc zęby. W tym momencie do Ash'a zadzwonił telefon. Od Ronniego. Skąd to wiem? Ashley na każdy kontakt ma ustawiony inny dzwonek. W tym przypadku "Fallen Angels" należy do Radke. Brunet zamienił z Josephem kilka słów po czym powiedział, że on z resztą jedzie do niego. Spytał się również, czy jadę z nimi. Odpowiedziałem, że przyjadę potem, bo teraz chciałbym pogadać z Clary. Chłopaki przytaknęli i wyszli z mojego domu. Ja natomiast udałem się na taras, gdzie stało drobne ciało brunetki podparte łokciami o brzozową barierkę.
– Słyszałaś cokolwiek? Nie wiem dokładnie, w którym momencie wyszł.... – chciałem kontynuować, ale mi przeszkodzono.
– Na samym początku. Nie mam pojęcia o czym rozmawialiście – wytłumaczyła gasząc papierosa. Jej zachowanie było dość dziwne. Przerwała mi zanim zdążyłem dokończyć moją wypowiedź, do tego mówi tak oschle. Może mi się zdaje.
– To o czym była mowa? – spytała po chwili ciszy.
–  Wyjeżdżamy z chłopakami na koncert do Las Vegas. Będziemy tam jakieś 2-3 dni...
– W porządku - i co? Zero reakcji? Pytań typu "Co? Jak to? Dlaczego? Kiedy?" ? Nic? Chyba naprawdę niewiele dla niej znaczę. A ja głupi po tej całej akcji, miałem jeszcze cień nadziei.
– Wyjeżdżamy w niedziele. Jutro Radke robi imprezę, na którą zamierzam iść razem z chłopakami. Przyłączysz się? - uniosłem kąciki ust ku górze, z myślą, że brunetka odwzajemni gest. Niestety, myliłem się.
– Jasne - powiedziała po czym dodała –  A i jeszcze jedno kiedy mam się wyprowadzić?
– O czym ty mówisz? – spytałem zdziwiony.
– Nie będzie ciebie kilka dni, to chyba już czas żebym się wyprowadziła, no nie? Nie mogę wiecznie mieszkać u ciebie, tak naprawdę to prawie się nie znamy. Mimo, iż dobrze nam się ze sobą rozmawia, nie wiemy o sobie zbyt wiele.
– Zwariowałaś do reszty? Nigdzie cię nie puszczę! – powiedziałem, i po chwili tego pożałowałem gdy napotkałem zdziwione spojrzenie Chlarissy – ...yyy to znaczy, nie obchodzi mnie to, że słabo się znamy. Nie masz przecież gdzie mieszkać. W takiej sytuacji nie mogę ci dać po prostu odejść. Zostajesz tutaj i koniec.
 – Ale ciebie i chłopaków nie będzie jakiś czas...
 – O to się nie martw. Pod naszą nieobecność wprowadzą się tu nasze kumpele  Taylor i Hayley. Zostaną z tobą, gdy mnie nie będzie. Mam nadzieje, że się zaprzyjaźnicie. To równe babki, można powiedzieć, ze jedyne w swoim rodzaju.
 – Sama nie wiem  powiedziała zmieszanie. Czułem, że może się nie zgodzić.
 – Eh... westchnęła po czym dodała  Niech Ci będzie  A jednak! Zgodziła się!
 – No i wspaniale !  uśmiechnąłem się, po czym objąłem brunetkę, unosząc ją przy tym na kilka centymetrów.
 – Andy, wiem, że się cieszysz, ale mógłbyś mnie puścić? Dusisz mnie, człowieku! posłuchałem Clary i położyłem ją na ziemi.
  Taki chudy a ile siły ma! No proszę, proszę  zaśmiała się.
 – No wiesz, nie trudno podnieść dziewczynę, która waży nie więcej nić 50 kilo  posłałem jej mój jakże charakterystyczny uśmiech. Ta tylko powiedziała coś pod nosem, po czym oboje udaliśmy się do kuchni. Na miejscu Chlarissa przypomniała sobie o śniadaniu, które jej przygotowałem i poszła po nie do sypialni. Ja w między czasie zaparzyłem dwie kawy i przygotowałem sobie jajecznicę. Chcąc zasiąść do kuchennej wyspy wraz z moim śniadaniem, mój wzrok napotkał Clary kończącą kanapkę z sałatą i trzymającą w ręku kawę zaparzoną przeze mnie. Do tej pory nie wiem, jak mogłem nie zauważyć jej obecności.
 – Smacznego  powiedziała do mnie biorąc ostatni łyk kofeinowego napoju.
 – Dziękuję  odpowiedziałem, po czym posłałem jej buziaka . Musiało to dziwnie wyglądać, ale co mi szkodzi. Przynajmniej rozśmieszyło to Clary.
 – Jakie plany na resztę dnia?
 – Cóż, chłopaki pojechali do Ronniego, chcieli żebym tez jechał, ale jakoś zbytnio nie mam ochoty. Może zostaniemy w domu i porobimy coś razem? Obejrzymy jakiś film, czy coś?
 – Czemu nie  powiedziała po czym udała się do salonu  Co oglądamy?  krzyknęła w drugiego pomieszczenia, na tyle głośno, żebym ją usłyszał. Byłem pewien, że przegląda teraz wieżę z filmami, stojącą przy telewizorze. Nie pomyliłem się. Wchodząc do salonu zobaczyłem ją wybierającą jedną z wielu płyt poukładanych na wieżyczce.
 – Co wybrałaś?  spytałem zaciekawiony.
 – Szybcy i wściekli 6  powiedziała, pokazując okładkę opakowania płyty. Aż nie do wiary, że nie wybrała żadnego romansidła. Zapomniałem, że ona przecież jest inna. Brunetka podała mi płytę, po czym umieściłem ją w odtwarzaczu DVD. Szybko skoczyliśmy do kuchni po jakieś przekąski, postawiliśmy je na stole w salonie i rozłożyliśmy się wygodnie na kanapie. W połowie filmu do moich uszu dopłynął dźwięk otwierających się drzwi.
 – Robimy wjazd na chate!  krzykną nie kto inny jak największy kretyn na świecie, czyli Ash. Widząc po tym, w jaki sposób mówi i się porusza, mogłem szybko stwierdzić, że był już nieźle wstawiony. Jednak nie tylko on. Reszta BVB też już swoje wypiła. Jedynie Ronnie w miarę wyglądał. Dlaczego mnie to nie dziwi. Przecież Radke jest najbardziej zaprawiony w woju ze wszystkich.
 – Andrew, czemu nie odbierałeś? Martwiliśmy się o ciebie  no jak oni się o mnie martwili to znaczy, że jest z nimi źle. Kiedyś będąc w klubie, wyszedłem na chwilę do toalety, a jak wróciłem tych głąbów nie było w loży. Dzwoniłem do nich chyba z 20 razy, po czym łaskawie odebrał Ash, który nie widział nic złego w tym, że zostawili mnie w tym klubie samego. Tacy  z nich kumple.
 – Nie wiedziałem, ze dzwoniliście  odpowiedziałem biorąc łyk pepsi. 
 – Jak już przyszliście to siadajcie z dupami na sofie.
  No dzięki! Już myślałem, że nam tego nie zaproponujesz  odezwał się Jake, po czym rozwalił się na kremowej sofie.
 – E e, ale buty wypadałoby zdjąć! Kultury trochę!  ochrzaniłem Pittsa a ten z smutnym grymasem, podniósł się z kanapy i poszedł zdjąć buty. Gdy ten zniknął mi z pola widzenia, Ronnie wraz z resztą BVB rozsiedli się na miękkim meblu. Mina gitarzysty, gdy wrócił do towarzystwa widząc, że nie ma już wolnych miejsc na kanapie, była bezcenna.
 – No wybacz przyjacielu. Prawo dżungli  odezwał się Ash, na co wszyscy oprócz  Pitts'a wybuchnęliśmy niekontrolowanym śmiechem.
Jakiś czas później
 W ciągu dwóch godzin od przyjścia chłopaków, Radke wraz z Ashley'em zdążyli już cztery razy wybrać się do sklepu po alkohol. O filmie to już dawno zapomniałem, bo w towarzystwie tych zwierząt nie idzie nic oglądać. A, że chłopakom nie uśmiechało się nic oglądać, to po prostu piliśmy i rozmawialiśmy. Nawet Clary się do nas przyłączyła. Sądząc po jej nienaturalnych chichotach, była już nieźle wstawiona. Postanowiłem zabrać ją do sypialni. Równie dobrze,  mógłbym ja zanieść, ale też sporo wypiłem i nie chciałbym wywrócić się z nią na rękach. Chwiejnym krokiem ruszyliśmy oboje do sypialni. Kładąc brunetkę do łóżka, potknąłem się, tym samym zbliżając moją twarz do jej twarzy. Gdy dzieliły nas zaledwie milimetry, przybliżyłem się jeszcze bardziej niszcząc odległość między nami, tym samym łącząc nasze usta w pocałunku.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak oto  prezentuje się 6 rozdział. Trochę krótki, ale będziecie musieli przeżyć. Przepraszam za to, że tak długo nic nie wstawiałam, ale mam natłok nauki. Wiecie pewnie, jak to jest. Co myślicie o rozdziale? Andyś pocałował Clary ^^ Tak bardzo czekałam na to, by wpleść pocałunek w ten rozdział.