poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 5

Perspektywa Andy'ego
Po wyjściu z damskiej toalety, w której byłem wcześniej z nowo poznaną blondynką, skierowałem się w stronę moim przyjaciół, siedzących w loży. W drodze do nich, pomyślałem, by poprosić Clary do tańca. Z tego co wcześniej zdążyłem zaobserwować,  tańczyła ona z Ash'em, więc czemu mi miałaby odmówić? Gdy znajdowałem się niecały metr od ekipy, do moich uszu dobiegł urywek rozmowy między basistą a brunetką, siedzących w towarzystwie reszty zespołu oraz Radke.
 – Clary przyznaj, że coś między wami jest  Ash spojrzał na nią wyczekując odpowiedzi, na którą liczył.
 – Owszem...Przyjaźń. Przeliterować ? Nie rozumiem, o co wam chodzi! Poznaliście mnie dopiero dzisiaj a już dopatrujecie się czegoś, czego nie ma! Andy mi się nawet nie podoba  ostatnie słowa wypowiedziane przez brunetkę niesamowicie mnie zmieszały. Czułem złość, smutek i zażenowanie tym, że robiłem sobie nadzieję. Znajdując się nawet nie pół metra od Clarissy, głośno odchrząknąłem. Ta odwróciła się i wtedy ujrzałem jej wyraz twarzy. Oprócz strachu widocznego w jej oczach, dostrzegłem także zawstydzenie i jakby...smutek? Pewnie jej teraz głupio, nie chciała mnie zranić, chodź już to zrobiła. Patrząc wstecz to ja też powiedziałem Ashley'owi, że nic mnie z nią nie łączy. Już mniejsza o to, powiedziała to powiedziała, nie mam zamiaru przez to psuć sobie nastroju.
Perspektywa Clary
  Gdy napotkałam przygaszone oczy Biersacka, zrobiło mi się strasznie głupio. Nie chciałam go ranić. Głupia ja! Zawsze coś palnę a potem są tylko problemy. Mam tylko nadzieję, że mi się za to nie oberwie.
 – Na co się tak patrzycie?  spytał poirytowany Andy, widząc zszokowane spojrzenia przyjaciół. Chyba się zdenerwował...bardzo nie dobrze.
 – Idę zapalić  powiedziałam cicho, wyciągając z torebki paczkę fajek i szybkim krokiem udałam się w stronę wyjścia. Cała ta sytuacja była dla mnie niekomfortowa. Nie potrafię spojrzeć teraz Biersack'owi w oczy. Jaka ja jestem podła.
Będąc już na zewnątrz, usiadłam na zimnych, betonowych schodach i odpaliłam mojego papierosa. Zaciągnęłam się dosyć mocno,  o mało się przy tym nie dusząc. To za to, że jestem suką. Nie chciałam dłużej siedzieć przed klubem, więc stwierdziłam, ze przejdę się kawałek. Nie uszłam nawet trzech metrów, gdy usłyszałam za sobą czyjeś wołania. Odwróciwszy się ujrzałam trójkę chłopaków, którzy zmierzali w moim kierunki. Na moje oko mogli mieć jakieś dwadzieścia trzy lata. Nie za dobrze. Przyśpieszyłam kroku, jednak na nic się to zdało. Jeden z nich podbiegł do mnie i mocno chwycił za nadgarstek. Próbowałam się wyswobodzić, ale na próżno. Skurczybyk był naprawdę silny. Po chwili cisną mną o ścianę. Zaczęłam się bać.
 – Puść mnie!!!  krzyczałam ile miałam sił.
 – Spokojnie, tylko się zabawimy  na te słowa zesztywniałam. Moją głowę znów tonęła w obrazach z przeszłości. Były one straszne. Zobaczyłam, że idę ciemną alejką, gdy zaczepili mnie czterej mężczyźni. To co działo się potem.... było makabryczne. Oni poniżyli mnie, odebrali szczęście, pozostawili wieczną bliznę na mojej psychice. Oni mnie zgwałcili. Na tą myśl zaczęłam płakać, oraz krzyczeć, by ktoś mi pomógł. Nie chciałam znów tego przeżywać. Tego piekielnego bólu i poniżenia jak za pierwszym razem. Wtem usłyszałam znajome krzyki, mój oprawca chwilowo spojrzał w stronę, z której one dochodziły. To była moja szansa. Z całej siły, kopnęłam chłopaka w krocze, po czym ten klękną przede mną. Zaczęłam okładać napastnika pięściami. Niech raz on poczuje, jak to jest być bezbronnym. Płakałam nieustannie.  Moje uszy atakowały znajome głosy, jednak nie zważając na nie, dalej robiłam swoje, gdy poczułam jak czyjeś ręce zaplatają się na moim podbrzuszu i próbują odciągnąć mnie od mojej ofiary.  Początkowo nie chciałam ustąpić i wierzgałam nogami na wszystkie strony, dodatkowo raniąc napastnika jeszcze bardziej, moimi czarnymi szpilkami. Jednak musiałam poddać się, gdyż brakło mi sił. Wtem opanowałam szał i zaczęłam widzieć wszystko normalnie. Spojrzałam na wytatuowane ramiona, które mnie obejmowały. Wiedziałam, że są one Andy'ego. Przytulał mnie mocno do siebie, w tym czasie reszta BVB zajęła się kumplami niedoszłego gwałciciela. Mimo, że widziałam iż jestem bezpieczna, bałam się. Bałam się Andy'ego, jak i wszystkich chłopców. Czułam strach przed tym, że te okrucieństwa mogą się powtórzyć. W pośpiechu wyswobodziłam się z rąk niczego nie spodziewającego się Biersack'a i pobiegłam w stronę pobliskiego parku, gdzie przewróciłam się na chodniku, rozcinając lewą nogę.  Łzy nieustannie spływały po obu moich policzkach, rozmywając mi przy tym makijaż. Obolała, spoczęłam pod wielkim drzewem, o którego pień oparłam moje przemęczone plecy. Moja głowa leżałą teraz na kolanach, przez co nie widziałam co dzieje się dookoła mnie. Nawet nie wiem kiedy, znów wyczułam czyjąś obecność.
Perspektywa Andy'ego.
 Początkowo, gdy Clary opuściła lokal, chciałem za nią pobiec, jednak odpuściłem to sobie. Stwierdziłem, że i tak nie ma po co. Kumple wciąż się na mnie gapili, co niesamowicie irytowało. Miałem dosyć takiej atmosfery i powiedziałem im, że spadam do domu. Oznajmili, że idą ze mną. Nie chciałem tego, ale co mogłem zrobić? Uparli się. Będąc przed klubem usłyszeliśmy znajomy głos, który teraz wołał o pomoc. Ku zdziwieniu wszystkich była to Clarissa, oddalona od nas jakieś piętnaście, dwadzieścia metrów. Zaczęliśmy krzyczeć. Każdy z naszej szóstki był już gotowy, by przyłożyć chłopakowi, którzy śmiał jej dotknąć, gdy role niespodziewanie się odwróciły. Teraz to Clary miała kontrole i biła pięściami, napastnika po twarzy i brzuchu. Wraz z Ash'em podbiegliśmy do dwójki i rozdzieliliśmy ich, w przeciwnym razie brunetka tego gościa, by po prostu zabiła. Odciągnąłem ją na jakieś 5 metrów od jej ofiary, którą zajął się Ashley. Przytuliłem dziewczynę bardzo mocno, jednak ta po niespełna minucie wyswobodziła się z moich objęć i uciekła. Zawołałem chłopaków, którzy cudownie poradzili sobie z tą obleśną trójką i razem pobiegliśmy za Clary. Ciężko było nam ją odnaleźć, ponieważ zniknęła nam z pola widzenia. Po upływie niespełna dziesięciu minut znaleźliśmy ją w parku, trzymającą głowę na swoich kolanach. Nie wiedzieliśmy czy podejść bliżej, czy też nie. Nie mieliśmy pojęcia jak może zareagować. Ostatecznie jako jedyny się do niej zbliżyłem. Kucnąłem przed nią i chwyciłem za ramię, ta podniosła głowę i momentalnie odskoczyła na bok. Jej twarzy była mokra od słonych łez.
 – Zostaw mnie  powiedziała cicho.
 – Ale....  znów chwyciłem za jej ramię.
 - Zostaw mnie!! – krzyknęła odtrącając moją rękę. Cholernie się bała. Tylko kogo? Mnie? Przecież ja nigdy bym jej skrzywdził. Co ten sukinsyn z nią zrobił  myśli te wciąż błądziły w mojej głowie. Zastanawiałem się jak mogę jej pomóc, jednak na próżno. Podniosłem się i wróciłem do chłopaków,
 – I co teraz?  spytałem zdenerwowany.
 – Nie wiem, stary...  wycedził Ash. Pewnie, jak komplementować ma to pierwszy, ale jak naprawdę jest potrzebny, to nigdy nie wie, co powiedzieć. Ehh, chyba przez te nerwy zbytnio na niego najeżdżam.
 – Nie możemy przecież zostawić jej samej. Musimy ją jakoś przekonać, że nie zrobimy jej krzywdy. Moim zdaniem, to taki pierwszy szok po zdarzeniu, powinno jej to minąć  odezwał się Radke. Chociaż ten powiedział coś sensownego. Staliśmy jeszcze tak dobre pięć minut, aż w końcu zdobyliśmy się na to, by spróbować przekonać Clary do powrotu, do mojego domu. Ku zdumieniu wszystkich, udało się. Co prawda, po jakiś trzydziestu minutach, ale się udało. Najważniejsze, że przestała się nas obawiać.
 Wraz z Ash'em podnieśliśmy ją z ziemi, wtedy to, zobaczyłem jej zakrwawioną, lewą nogę. Słowo daję, ta dziewczyna kiedyś się zabije. Zaprowadziliśmy ją do samochodu Radke. Ona zasiadła na przodzie, koło kierowcy, natomiast ja wraz z resztą zespołu usiedliśmy z tyłu. Droga ciągnęła się w nieskończoność, za sprawą niezwykle spiętej atmosfery. Wszyscy martwili się o Clary. Już zdążyli ją polubić, a tu taka akcja.
Po dwudziestu pięciu minutach dotarliśmy pod mój dom. Ja szedłem przodem, by otworzyć drzwi dla Jake'a i Ash'a niosących roztrzęsioną Clarisse. Położyli ją w mojej sypialni, po czym wyszli z pomieszczenia i wrócili do salonu. Dziś zapewne będę musiał spać na kanapie. Clary musi odpocząć, zdecydowanie jej się to należy. Dzielnie walczyła z tym typem, to trzeba jej przyznać. Jednak te jej zmienne reakcje mnie zastanawiają. Gdybym ja z Ash'em nie odciągnął jej od niego, to najpewniej gościu byłby trupem. A potem nagła zmiana i zaczęła bać się wszystkich dookoła, ze mną włącznie. Ta dziewczyna zaciekawia mnie sobą coraz bardziej i wydaje mi się, że coś ukrywa.  Ale co?
Perspektywa Clary
 Dzisiejszego dnia nie zapomnę do końca moich dni. I jeszcze to wspomnienie, nie dające mi spokoju. Do tego chłopcy, których tak panicznie się bałam, a chcieli tylko pomóc. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam. Może to swego rodzaju uraz, który po pewnym czasie znika? Oby tak było. Nie wyobrażam sobie ciągłego lęku przed osobami, które darzą mnie sympatią. Postanowiłam porozmawiać z Biersack'iem o dzisiejszym zajściu. Strasznie mi głupio z tego powodu. Nie chciałam tego powiedzieć, nawet tak nie myślę. Gdy tylko stanęłam na nogi poczułam koszmarny ból w lewej nodze. No tak... przecież mądra ja, musiałam sobie coś zrobić. Będąc w parku nie odczuwałam tak bólu, teraz był on dziesięć razy gorszy. Skierowałam się do łazienki, w celu obmycia rany. Po jej opłukaniu, zobaczyłam, że jest to dość duże rozcięcie, więc wyciągnęłam apteczkę leżącą pod zlewem, a z niej bandaż, który owinęłam wokół rany. Następnie udałam się do łóżka, jednak nie mogłam zasnąć. Po mojej głowie wciąż chodziła jedna myśl. Kiedyś zostałam zgwałcona, co znacznie odbiło się na mojej psychice i zachowaniu. Najchętniej zapomniałabym o tym paskudnym dniu, jednak nie mogę. Szósty lipca jest najbardziej przeklętym dniem. To dzień, w którym mnie upokorzono. Ten ból jaki odczuwam w środku jest nie do opisania. Nie jest to ból fizyczny, lecz psychiczny. Świadomość tego, że ktoś bez twojej zgody spustoszył twoje wnętrze, jest okropna. Setki razy gorsza niż cokolwiek innego. Bowiem rany fizyczne się zagoją i zostanie po nich jedynie mało widoczna blizna, psychiczne zaś nigdy się nie zabliźniają i zostają z nami do końca. Przytłoczona tymi wszystkimi myślami, usnęłam nie zważając na to, że byłam w ubraniach.
Następnego dnia...
Obudziłam się, jak na mnie dość wcześnie, bo o szóstej czterdzieści. Oczywiście towarzyszył temu potworny ból głowy, porównywalny do uderzania czymś tępym w tył głowy. Niechętnie wstałam, co było wyczynem, ponieważ ciężko było mi ustać na nogach. Skierowałam się do łazienki, wzięłam prysznic i trochę się ogarnęłam. Podczas wykonywanych przeze mnie tych czynności, nieustannie rozmyślałam o przeszłości. Zadawałam sobie masę pytań, na które nie potrafiłam w tej chwili odpowiedzieć. Choćby o to, dlaczego straciłam pamięć? Nawet na to pytanie nie byłam w stanie odpowiedzieć. Ta myśl strasznie mnie drażniła. I jeszcze ten feralny szósty lipiec...szkoda słów. Mam tylko nadzieję, że jak już odzyskam w pełni tą cholerną pamięć, to nie okaże się, że moja przeszłość jest jak z tandetnego dramatu dla nastolatek.
 Stojąc przy lustrze, do moich  uszu dobiegł dźwięk pukania do drzwi. Szybko ubrałam się w czarny szlafrok, stanowczo za duży i pomaszerowałam do drzwi. Otwierając je ujrzałam wysokiego bruneta, trzymającego tacę ze śniadaniem. Był nim nie kto inny, jak Andy  Biersack, jednak wydawał mi się on jakiś przygaszony. Do tej pory widywałam go w o wiele lepszym humorze. Mimo, że i ja nie byłam w nastroju to uśmiechnęłam się delikatnie do niego, na co ten próbował odpowiedzieć mi tym samym. ale zupełnie mu nie wyszło. Wpuściłam go do środka i oboje usiedliśmy na łóżku, uprzednio kładąc tacę na niewielkiej szafce znajdującej się obok.
 – Dziękuje za śniadanie. Nie musiałeś się fatygować  powiedziałam.
 – To drobiazg  odpowiedział bez emocji   Lepiej powiedz jak się czujesz.
 – Jest w miarę... nie wiedziałam, co mogę mu jeszcze powiedzieć. Nastała chwila ciszy, niezbyt komfortowej, zupełnie innej od tej, która nam towarzyszyła wcześniej.
 – Czemu tak wczoraj na mnie zareagowałaś? Uciekłaś....zrobiłem coś nie tak? Rozumiem, że sytuacja była jaka była, ale przecież mnie nie musisz się obawiać.
 – ... nie wiem dlaczego tak się stało...bałam się, że to znów się powtó.....– szybko zamknęłam usta, kiedy zobaczyłam przerażoną minę Biersack'a. Wtedy dotarły do mnie słowa, które wypowiedziałam. Cholera! Jaka ja jestem głupia!
 – Jak to znów się powtórzy!?
Kurwa. Wkopałam się. Kolejny raz. Brawo Clary...
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak prezentuje się piąty rozdział ^^ Aż przypomniał mi się komentarz Dominiki, że mam dać jakiś gwałt czy nieciekawą przeszłość. Tylko nie myśl, że to ty przyczyniłaś się do powstania rozdziału :D Ta sytuacja od dawna rodziła się w mej główce :3
Rozdział zostawiam wam do oceny.
Buziaki :*

8 komentarzy:

  1. No to się dziewczyna wkopała. Jednak mi jej szkoda. Biedactwo. Chyba powinna powiedzieć Andy'emu o tym zaniku pamięci. Może dzieląc się z kimś chociażby trochę odzyska następny kawałek przeszłości.
    Rozdział świetny, tak jak zresztą cały blog *^*
    Cóż pozostaje mi jedynie czekać na upragnionego next'a i zaprosić do siebie.
    Weny (:

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :-D niestey nie mam weny na komentarz, ale wiedz że czytam i podoba mi siè :-*
    Weny i czekam na next ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech ta pizda wie, że po prostu nie porucha! Mógł sobie ruchać laski ile chce, ale Clary się go boi, niech zrozumie i zajmie się pieprzeniem innych. Znacy się takie moje rozumowanie...
    Clarissa ciota. Jak można sobie rozciąć nogę? No jak? Pff...
    Wiedz, że czytam tego zajebiaszczego bloga, czekam na nexta i zapraszam obowiązkowo do mnie na 11 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O matko tak szybko przeszłam przez wszystko. Z niecierpliwością czekam na kolejnego posta. Niech sie troche to rozwinie powolutku powolutku. Ciekawe czy Clary bedzie próbowała od nich uciec. Rozdział najlepszy jak ddotąd. Ale dlaczego powbiegla do parku? Takie troche przereklamowane ale co poradzić. czekam na nexta
    Pozdrawiam i życzę dużo weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobnie jak ty poświęciłam dzisiaj trochę czasu aby przeczytać wszystkie Twoje, jakże znakomite rozdziały. Piszesz genialnie, naprawdę bardzo przyjemnie się czytało ;)
    Mam podejrzenia co do tego co może być dalej, ale nic nie mówię, może to po prostu moja wyobraźnia :3
    Jestem bardzo, ale to bardzo ciekawa jak potoczą się losy bohaterów!
    Masakrycznie mnie zaciekawiłaś główną bohaterką! Naprawdę ciekawy pomysł na opowiadanie :*
    No i fakt, bardzo podobne nazwy mamy haha :D
    Zapraszam do siebie:
    http://saviourbvbarmy.blogspot.com/
    Mam jeszcze drugie bloga, którego zaczęłam prowadzić od niedawna mam nadzieję, że zajrzysz jest już 1 rozdział :* :
    http://rebellovesongffbvb.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. '' Szósty lipca jest najbardziej przeklętym dniem'' Dziękuję, dziękuję to moje urodziny...A tak poza tym świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń