niedziela, 3 maja 2015

Rozdział 9

Perspektywa Clary
  Jak na razie, obie zrobiły na mnie dobre, pierwsze wrażenie. Zobaczymy, co dalej.
 Dajcie walizki.Zaniosę je do pokoju gościnnego – zaoferował się Andy. Dziewczyny przekazały mu swój bagaż, po czym brunet powędrował z nim na górę. Gdy chłopak zniknął mi z pola widzenia, drzwi ponownie się otworzyły a w nich stanęła reszta BVB ze swoimi walizami. Co jak co, ale wyjeżdżają tylko na dwa, trzy dni a spakowali się, jakby wyjeżdżali co najmniej na miesiąc. Faceci...
 – O już jesteście! – rzucił się na dziewczyny rozradowany CC. Następnie wyściskał i mnie. Nie żeby miała coś przeciwko temu , ale widzieliśmy się zaledwie kilkadziesiąt minut temu.
  – Postanowiłyśmy przyjechać ciut prędzej. Hayley strasznie się niecierpliwiła – oznajmiła blondynka – Bardzo chciała cię poznać. Z resztą tak, jak i ja – skierowała te słowa do mnie. Nie powiem, zrobiło mi się nadzwyczaj miło. Nie wiedzieć czemu zarumieniłam się.
– Pięknie ci w rumieńcach, aniołku – puścił mi oczko Jake. Lubię tego faceta, nawet bardzo. Traktuję go jak starszego brata, którego nigdy nie miałam. W sumie....to nie wiem czy mam rodzeństwo, czy też nie. Nie wiem o swojej rodzinie nic. To przygnębiające.
 – Dzięki – podarowałam gitarzyście szeroki uśmiech, by ukryć zasmucenie.
Chłopcy odłożyli swoje bagaże w przedpokoju, następnie udali się na kanapy. Wraz z dziewczynami usiadłyśmy z nimi i włączyłyśmy telewizję. W niej leciał właśnie Zbuntowany Anioł. Oczywiście jak tylko przełączyłam na inny kanał CC strzelił focha. Jednak wolę żeby on jedyny się obraził a nie reszta towarzystwa. Sorry baby, life is brutal.
Siedziałam wygodnie na brzegu kremowej kanapy. Nagle poczułam czyjąś chłodną dłoń na moim ramieniu. Odwróciłam głowę. Za mną stał Andy. Mogłam się tego spodziewać, tylko on ma tak zimne ręce. Na jego twarzy malował się smutek, który próbował, jak na moje ukryć. Jednak mnie nie oszuka.
– Co jest? – spytałam.
– Możemy pogadać?
– Coś się stało? – odpowiedziałam mu pytaniem, na pytanie. Ten nic nie odpowiedział. Chwycił mnie delikatnie za nadgarstek i zaprowadził do kuchni. Podparłam się rękoma o  marmurkowy blat i czekałam na jakiekolwiek wyjaśnienia ze strony Andy'ego, który stał ze spuszczoną głową na przeciwko mnie. Chyba nie raczy się odezwać. Postanowiłam przerwać tą frustrującą ciszę.
– Mógłbyś mi powiedzieć w końcu co jest grane? – spytałam z zirytowaniem, które było nie do ukrycia. Biersack podniósł wzrok z podłogi i skierował go na moją osobę. Chwycił mnie za rękę i zrobił krok w przód, przez co byliśmy bardzo blisko siebie.  Wpatrywał się ze smutkiem w moje oczy, po czym mocno mnie przytulił.
– Będę tęsknić – powiedział mi na ucho. Zdziwiłam się, ponieważ nie będzie go jedynie kilka dni. To zachowanie było dla mnie trochę podejrzane. Może, on coś do mnie czuje? Clary zejdź na ziemię!  –krzyczała moja podświadomość. Nie, on nic głębszego do mnie nie czuje. Słyszałam  przecież, jak rozmawia o mnie z Ash'em i zapewnia go, że nic nas nie łączy. Nie okłamałby swojego przyjaciela w takiej kwestii. A więc potwierdzone, Andy nie darzy mnie żadnym innym uczuciem poza przyjaźnią. Może on po prostu jest tak uczuciowy...
 – Ja też – powiedziałam po chwili ciszy. mocniej przytulając bruneta. Zdałam sobie sprawę, że będzie mi go bardzo brakować, z resztą jak i pozostałych chłopaków.
Perspektywa Andy'ego
 – Ja też – odpowiedziała po chwili ciszy, mocniej wtulając się w mój tors. Cholernie będzie mi jej brakować.
– Ykhm – usłyszałem czyiś lekko zachrypnięty głos. Szybko spenetrowałem pomieszczenie w celu zidentyfikowania osoby, do której należał owy głos. Zatrzymałem wzrok na wejściu do kuchni, w których jak się okazało stał Ash. On mi to robi na złość, czy jak?
 – Co chcesz? – mruknąłem do przyjaciela.
 – Za chwilę wyjeżdżamy. Lepiej się pośpiesz – poradził mi Purdy. Oderwałem się od Clary i powędrowałem po walizkę do sypialni. Schodząc z powrotem na dół zastałem w salonie brunetkę żegnającą się z resztą zespołu. W czasie, gdy Chlarissa była oblegana przez CC'ego i Jinxxa, ja postanowiłem pożegnać się z Hayley i Taylor. Następnie przyszła pora na Davies, która wyswobodziła się z uścisków chłopaków. Przytuliłem ją mocno i powtórzyłem zdanie z kuchni "Będę tęsknić". Jednak dziewczyna nie zdążyła odpowiedzieć, ponieważ musieliśmy już iść, gdyż nasz genialny Ash oznajmił nam, że mu się zegarek spóźnia i na dojazd na lotnisko mamy nie trzydzieści a dwadzieścia minut. W ekspresowym tempie wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do mojego czarnego BMV. Jeremy podczas jazdy dwukrotnie przekroczył dozwoloną prędkość. Pech chciał, że jakieś pięćset metrów przed lotniskiem, utknęliśmy w korku. Szybko zjechaliśmy na pobocze i porzuciliśmy moje autko. Postanowiliśmy pobiec na ukos, przez piaszczysto - trawiasty teren, by zdążyć na czas. Zapieprzaliśmy z walizkami niczym stado dzikich gazel galopujących po bezdrożach sawanny, zostawiając za sobą obłoczki duszącego pyłu. O dziwo, na miejscu byliśmy 10 minut przed odlotem naszego samolotu. Można? Można! Wtem dobiegły mnie zza pleców ciche kichnięcia. Odwróciłem się o zobaczyłem Jeremy'ego z podpuchniętymi oczami i zaczerwieniona twarzą.
– Stary, co ci? – zaśmiał się Ash – wyglądasz jak niemowlę kangura, wiesz te takie małe, nieowłosione co jest jeszcze w torbie matki - mówił dalej Purdy dławiąc się śliną. To jego poczucie humoru...
Jeremy poszedł do WC, prawdopodobnie zażyć lekarstwo na alergię, ale po diabła do toalety? No dobra, nie ważne. Ash też zniknął mi z pola widzenia. Jak znajdę to pozabijam!
Wraz z CC'ym i Jake'em staliśmy w kolejce do odprawy. Gdy przed nami były już tylko 2 osoby, zacząłem się martwić. Jeremy przyszedł cały i zdrowy, ale Purdy'ego wciąż nie widziałem. Ludzie trzymajcie mnie, bo chyba go zapierdolę jak się znajdzie! I w tym właśnie momencie zobaczyłem Ash'a mającego na sobie koszulkę Hello Kitty. Kurwa... ile on ma lat?! Ja to chociaż wielbię batmana, to jeszcze nie wypada tak żenująco jak to. Zmierzyłem kumpla zrezygnowanym spojrzeniem.
– No co? Musiałem ją kupić. Ta koszulka wręcz o to błagała – tłumaczył się basista.
~~
Jak zwykle mieliśmy pecha i pół godziny czekaliśmy na start samolotu. Rutynowo stewardessa przeprosiła za komplikacje i w końcu wznieśliśmy się w powietrze.
W między czasie
Po wyjściu chłopaków postanowiłyśmy obejrzeć jakiś film. Chyba tak najprościej się zintegrować, prawda? Stałam właśnie przy wieżyczce z płytami, chcąc wybrać jakiś tytuł, jednak totalnie nie miałam pomysłu, co mogłybyśmy obejrzeć.
–  Na co macie ochotę? – spytałam odwrócona do nich plecami.
 – Horror! – krzyknęły niemal równocześnie. Nie. Błagam. Tylko nie horror.
 – Jak obudzę się w środku nocy z krzykiem, to któraś z was będzie musiała ze mną spać – pogroziłam im palcem.
– Możemy spać z tobą obie, tylko błagam, włącz horror – brnęła Wiliams. Jej spojrzenie było pełne słodyczy. Nie potrafiłam jej odmówić.
– Dobrze! Dobrze – powiedziałam i zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego tytułu. Padło na "Obecność". Odwróciłam się i pokazałam dziewczyną okładkę.
– Może być? – uniosłam brew. Te tylko kiwnęły głową. Włożyłam płytę do odtwarzacza DVD a w między czasie Taylor i Hayley skoczyły do kuchni po przekąski. Dziewczyny po drodze zgasiły światło i we trójkę rozsiadłyśmy się na kanapie. Ze stolika zgarnęłam pilota i włączyłam film. No to zaczynamy...
2 godziny później
Film dobiegł końca. W pośpiechu zapaliłam światło.
– Nigdy więcej nie oglądam horrorów!
– Nie przesadzaj, aż tak się bałaś? – spytała blondynka. Na te słowa mną wzdrygnęło. Moją głowę wypełniła scena z dzieciństwa. To znak, że znów odzyskałam kolejny skrawek pamięci. W wspomnieniu mogłam mieć wtedy około dwunastu lat. Siedziałam na niedużej kanapie, która stała pod ścianą koloru niebieskiego. Przy mnie siedział jakiś chłopak. Szacuję, że mógł mieć jakieś szesnaście lat. Był to brunet o dość ostrych rysach twarzy i czarnych, przerażających oczach. Jego ubiór składający się z poszarpanych jeansów i luźnej czarnej koszulki zespołu Metalica, świadczył o zamiłowaniu chłopaka do cięższych brzmień. Ja natomiast ubrana w czarną piżamę tuliłam ramię nastolatka. Na przeciwko nas znajdował się telewizor, w którym leciał horror "To". Za każdym razem, gdy na ekranie pojawiał się demoniczny clown, zamykałam oczy i mocniej tuliłam się do chłopaka.
– Mała, spokojnie. Jestem tu, zawsze będę – odezwał się do małej mnie brunet i pocałował w czubek głowy. To musiał być mój...
 Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Natychmiast oprzytomniałam.
– AAAAA! – krzyknęłyśmy wszystkie. A jednak, nie tylko ja się tu boje.
– Spokojnie, może to sąsiadka czy coś w tym stylu – odezwała się Hayley.
– Pójdę sprawdzić – skierowałam się w stronę drzwi. Znów rozległo się pukanie, na co ja delikatnie odskoczyłam. Spojrzałam przez wizjer, nikogo nie było. Przełknęłam ślinę i otworzyłam drzwi. Ani żywej duszy.
– Niespodzianka!!! – nie wiadomo skąd wyskoczyli członkowie Motionless In White. Złapałam się za fragment klatki piersiowej, pod którą spoczywa moje serce. Myślałam, że zawału dostanę. Gdyby nie ich rozbawione miny, krzyknęłabym z przerażenia.
– Chcecie żebym tu zeszła?!
– Sorry, chcieliśmy złożyć Biersack'owi niespodziewaną wizytę. Nie wiedzieliśmy, że to ty otworzysz nam drzwi. W odźwiernego zawsze bawił się Andy – wytłumaczył Chris.
– Tak się składa, że ja przejęłam jego funkcję, ponieważ wyjechał do Las Vegas z resztą Black Veil Brides – uśmiechnęłam się delikatnie.
– A my liczyliśmy na małą imprezę – powiedział zawiedziony Devin.
 – Nic straconego. Wchodźcie. To, ze nie ma chłopaków nie oznacza, że nie możemy pobalować – puściłam im oczko. Nie do pomyślenia normalnie. Jakby ktoś, kiedyś powiedział mi, że poznam MIW i będę z nimi pić, to chyba bym tą osobę śmiechem zabiła. Cóż, życie toczy się różnymi torami.
 Chłopcy weszli do salonu i przywitali się z dziewczynami. Po ich radosnych twarzach i sposobie witania, od razu wiedziałam, że się znają. Chłopcy wyciągnęli z reklamówki alkohol a ściślej mówiąc trzy butelki Jack'a Daniels'a i jedną Bourbon'a. Wraz z dziewczynami skoczyłyśmy po więcej przekąsek. Co jak co, ale wolałabym nie mieć jutro totalnego kaca. Taylor i Hayley kończyły przygotowywać jakąś sałatkę, gdy ja postanowiłam pójść już do gości. Rozłożyłam się na kanapie koło Chris'a i Ricky'ego. Nie chciało mi się kolejny raz, szukać jakiegoś filmu w jakże wielkim zbiorze Biersack'a, dlatego chwyciłam do ręki pilot leżący na szklanym stoliku i zaczęłam szukać jakiegoś ciekawego filmu w TV. Padło na " Uprowadzona", który i tak wyłączyłam po kilkunastu minutach, ponieważ nikt nim się nie interesował. Zamiast tego włączyłam wieże. W głośnikach rozbrzmiała piosenka zespołu Three Day Grace - Let It Die.
Perspektywa Andy'ego
 Wylądowaliśmy na lotnisku w Las Vegas. Obyło się bez zgubionych bagaży, czy też tłumu fanów, na całe szczęście. Nie żebym ich nie lubił , bo jest wręcz przeciwnie, ale teraz wolałbym uniknąć zbędnego zamieszania. Czas na autografy będzie po koncercie. Poza tym odbędzie się jeszcze spotkanie z BVB Army, więc na pewno każdy zdobędzie podpis. Szczerze, jestem wykończony i marzę tylko, by zasnąć w hotelowym łóżku.
 Wraz z chłopakami zadzwoniliśmy po dwie taksówki. Przyjechały po upływie około kwadransa i zabrały nas do hotelu Bellagio. Trzydzieści minut zleciało bardzo szybko i mogliśmy opuścić  pojazdy, w celu udania się do recepcji. Po karty do naszych pokoi poszli Jeremy i Jake.
 Stałem właśnie na środku ogromnego lobby. Nie byłem tu pierwszy raz. Koncerty w LV mieliśmy dość często i zawsze zatrzymywaliśmy się właśnie tu. Mimo, że widzę  to miejsce już któryś raz, to nadal zachwyca mnie swoim wyglądem. Wnętrze budynku kojarzyło mi się z bogato zdobionym włoskim pałacem. Piękna dodają mu marmurowe rzeźby oraz wiele dekoracji wykonanych z cennych kruszców, jak i toskańskie urny wypchane po brzegi kwiatami. Jednak najbardziej zachwyca ogromny żyrandol umiejscowiony na suficie. Ręcznie wykonany ze specjalnego, dmuchanego szkła niewątpliwie zapiera dech w piersiach turystą przybywającym tu po raz pierwszy.
 – Chłopaki, idziemy – odezwał się Jeremy stojący przy recepcji. Wszyscy skierowaliśmy się w stronę wind, uprzednio oddając nasze bagaże w ręce boi hotelowych. Będąc w windzie dowiedziałem się, że dzielę pokój z Purdy'm. Niech no tylko spróbuję przyprowadzić do nas jakieś dziewczyny, a pożałuje. Przez te dni chciałbym odpocząć,odwiedzić rodzinę Ash'a, którą bardzo lubię. Basista ma kochaną babcię, której w ogóle nie docenia. Twierdzi, że jest nadopiekuńcza i wszystko wyolbrzymia.
 Usłyszeliśmy charakterystyczny dźwięk informujący nas, że jesteśmy na właściwym piętrze, czyli na osiemnastym. Wyszliśmy z windy i udaliśmy się do swoich pokoi. Ja z Purdy'm mieliśmy pokój numer 3412 a CC, Jeremy i Jake 3413. Po otwarciu drzwi od razu rozłożyłem się na wielkim, wygodnym łóżku. Nie zdążyłem nawet przymknąć powiek a rozległo się pukanie do drzwi. Otworzył Ash.
– Przynieśli walizki – rzekł basista.
– Moją postaw gdzieś koło łóżka – mruknąłem.
 Rozebrałem się do samych bokserek i położyłem się pod nadzwyczaj miękką, beżową kołdrą. Wtuliłem twarz w jedwabną poduszkę i udałem się do krainy Morfeusza.

9 komentarzy:

  1. ,,Kiedy następny rozdział? Chciała bym coś więcej wiedzieć o bohaterkę :)? czy Andy pozna o niej prawdę? " takie pytania chodzą mi po głowie ale mam nadzieje że zostaną one z czasem rozwiązane. Świetnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne opowiadanie :) Czekam na kolejny rozdział :* I zapraszam do mnie ;)
    never-be-another-one.blogspot.com
    psychopaticgirlslikeblood.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, czekam na nexta, weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurde kobieto czemu ty tak super piszesz? *.*
    Serio bardzo mi się podoba. Ciekawa jestem kiedy Chlary wróci cała pamięć. I co Andy tak naprawdę zaczyna do niej czuć. Bo faktycznie jego zachowanie jest podejrzane.
    Czekam na nexta którego mam nadzieję, że szybko napiszesz 10 rozdział, haha :D
    Mam nadzieję, że znajdziesz trochę czasu i zajrzysz do mnie, są nowe rozdziały:
    1. http://saviourbvbarmy.blogspot.com/2015/05/rozdzia-20.html
    2. http://rebellovesongffbvb.blogspot.com/2015/04/rozdzia-3.html#comment-form
    Pozdrawiam i życzę duuuuużooo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. http://recenzowisko-blogow.blogspot.com/2015/05/26-lost-in-you.html
    Pojawiła się recenzja Twojego bloga xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Cóż mogę powiedzieć? xD.... nie będę już słodzić jak pojebana, tylko powiem ... Oby tak dalej. Fabuła mnie wciągnęła doszczętnie :3 ... mam nadzieje że dowiemy się najbliższym czasie kim jest brat Clary, a przy okazji może reszta rodziny xD... mam nadzieję ,że Biersack wróci szybko do Clary, ale zanim to nastąpi Ashli odpierdoli coś na wyjeździe xD... Modlę się wręcz o to do boga którego nie ma xDDDDD .... CZEKAM NA NEXTA !

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny <3 chce juz kolejnyy

    OdpowiedzUsuń
  8. Weszłam,przeczytałam i zostaje !:)
    Świetny blog i...po prostu brak słów jakimi mogę określić swój zachwyt !:)
    Czekam na nexta !:)
    Zuza
    www.zatrzymanaprzezciebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń