Perspektywa Clary
Obudziłam się w ramionach Andy'ego. Jak to możliwe? - spytałam siebie w myślach. No tak, to przez ten koszmar. Spojrzałam na chłopaka, śpiącego tuż obok mnie. Jego usta były delikatnie uchylone a włosy potargane na wszystkie możliwe strony. Wyglądał naprawdę przeuroczo. Nie chcąc go budzić, delikatnie podniosłam się z łóżka. Już miałam wychodzić, gdy ten zaczął coś mamrotać. Odwróciłam się i zobaczyłam, że dotyka miejsca, w którym przed chwilą spałam. Ewidentnie mnie szukał, a gdy zorientował się, że mnie przy nim nie ma, obudził się.
– Dzień dobry – przywitałam się, zanim on jeszcze zdążył się tak do końca obudzić.
– Dzień dobry, aniołku – podarował mi jeden ze swoich zabójczych uśmiechów, tak bardzo dla niego charakterystycznych – Jak się spało?
– Bardzo dobrze, a tobie?
– Mi również – oznajmił.
– Leż sobie ja idę zrobić kawę. Też chcesz?
– Jasne – puścił mi oczko i usiadł na łóżku podpierając plecy o ścianę.
Zeszłam na dół i skierowałam się w stronę kuchni. W międzyczasie zastanawiałam się, gdzie Andy może trzymać kawę i ile powinnam ją posłodzić, aby była odpowiednia. W ogóle powinnam to robić? Przejrzałam kilka szafek. Udało mi się znaleźć ją za czwartym razem. Wsypałam po łyżce kawy oraz płaskiej łyżeczce cukru do dwóch filiżanek. Dobrze, że przynajmniej tego nie musiałam szukać, cukierniczka bowiem, stała na kuchennym blacie. Woda, którą wcześniej zagotowałam, była już gotowa. W momencie gdy zalewałam nią filiżanki, usłyszałam czyjąś rozmowę w salonie. Udawałam, że nic nie widzę ani nie słyszę, uważnie przysłuchując się rozmowie.
– Ej stary, co to za laska? – odezwał się jeden z głosów.
– Nie wiem. Pewnie Andy po wczorajszym ją sobie sprowadził – rozmówca nie zdążył dokończyć swojej wypowiedzi. Niby od niechcenia właśnie w tym momencie wkroczyłam do salonu. Głośno odchrząknęłam, żeby dwójka zwróciła na mnie uwagę. Oboije ubrani byli w czarne, skórzane kurtki. Jeden z nich miał specyficzne rysy twarzy. Przypominał mi trochę Indianina. Drugi zaś nieco od niego wyższy, miał bardzo ładne, duże brązowe oczy. Po chwili zorientowałam się, że byli to Ash i CC – basista i perkusista Black Veil Brides, którzy ma mój widok zesztywnieli.
– Wypraszam sobie, nie jestem żadną dziewczyną do towarzystwa! – zdenerwowałam się. Nawet nie zauważyłam, kiedy Andy zdążył przybiec do salonu.
– Co się stało? – spytał zdezorientowany.
– Nic – powiedział ten niższy, czyli Ash, patrząc w podłogę. Przez chwilę pomyślałam, że zrobiło mu się głupio. Nadzieja niestety zniknęła tak samo szybko, jak się pojawiła.
– Ci dwaj zobaczyli mnie w kuchni i już zakładają, że ze sobą spaliśmy!
– A nie było tak? – odezwał się basista. Podeszłam do niego i wymierzyłam mu dość mocny cios w brzuch, zdenerwowana jego słowami. Ashley wylądował na podłodze kuląc się pod wpływem niespodziewanego uderzenia. Mina całej trójki była bezcenna. W szczególności Andy'ego, który patrzył na mnie, nie mogąc nic z siebie wydusić.
– Nie wiedziałem, że tak potrafisz – powiedział po chwili lekko zszokowany.
– Kobieto bijesz lepiej niż Gołota w latach dziewięćdziesiątych – powiedział CC próbując zebrać szczękę z podłogi. Miałam ochotę odezwać się, ale odpuściłam sobie zanim zdążyłam otworzyć usta.
– Jak kto? – spytał Ash a dłoń wszystkich obecnych w pomieszczeniu spotkała się z czołem. Błagam powiedz, że tylko udajesz – pomyślałam patrząc na leżącego chłopaka.
– Stary ja wiedziałem, że nie przepadasz za boksem, ale...
– A to jest jakiś bokser? – brnął dalej.
– Ty już się bardziej nie kompromituj – popatrzył na niego z zrezygnowaniem wokalista.
Perspektywa Andy'ego.
Wiedziałem, że Ash to idiota ale żeby aż tak? Dobra, w tym momencie mało mnie to obchodzi. Co to była za akcja z Clary? Nigdy bym nie przypuszczał, żeby w tej drobince słodyczy drzemała taka siła. No cóż, nikt nie jest nieomylny. Ale co się stało, jeszcze przed tym, jak przybiegłem? Słyszałem tylko jej podniesiony głos, jednak nie zrozumiałem, co dokładnie mówiła. Z rozmyśleń wybił mnie CC pstrykając palcami, tuż przy moim uchu. Mimowolnie odskoczyłem. Wtedy zorientowałem się, że Clary gdzieś poszła. Już chciałem o nią zapytać, gdy odezwał się Ash.
– Ta twoja niunia poszła na górę – skąd on wiedział, że o nią mi chodzi?
– Po pierwsze to nie jest żadna "niunia". Po drugie nie jest moja – wyjaśniłem.
– Jak to? – uniósł obydwie brwi.
– Normalnie kretynie – burknąłem.
– Spokojnie młody, zluzuj trochę co ty dziś taki wrażliwy?– zaśmiał się brunet.
– Tak w ogóle co tu robicie? – zignorowałem pytanie basisty i zadałem swoje.
– Chcieliśmy osobiście Cie poinformować o tym, że nasz szanowny pan Radke robi imprezę, dziś w naszym ulubionym klubie. Ta sama ekipa, co zwykle. Możesz też zabrać tą swoją niu...to znaczy koleżankę – powiedział szybko, widząc moje mordercze spojrzenie.
– Chętnie pójdę na tą imprezę – dobiegł mnie głos brunetki. Skąd ona znów tu się wzięła? Teleportowała się czy jak?
– No to ustalone, widzimy się wieczorem. Bądźcie o 19 – powiedział CC i wraz z Ash'em opuścili mój dom.
– Chodź do kuchni. Kawa nam stygnie – dziewczyna posłała mi uśmiech. Posłuchałem jej i poszedłem za nią. Siedząc przy stole i popijając kawę nie odzywaliśmy się do siebie. Cisza ta nie była jakaś niezręczna, można powiedzieć, że była przyjemna. Z zamyślenia wyrwał mnie głos Clary, na którą nieświadomie spoglądałem.
– Czemu tak na mnie patrzysz? – spytała biorąc łyk kawy.
– Tak po prostu... zamyśliłem się. Na prawdę chcesz iść na tą imprezę?
– A czemu, by nie? Miałbyś coś przeciwko temu? Jeśli tak, to...
– Nie, coś ty ! Po prostu przypomniałem sobie o wczorajszej sytuacji i myślałem, że będziesz smutna, czy coś w tym stylu – powiedziałem na jednym wdechu. Nie chciałem, żeby pomyślała sobie, że nie chce by poszła ze mną, bo było wręcz przeciwnie.
– Yyym no wiesz... – podrapała się nerwowo po karku - nie jestem taka jak inne, jestem na swój sposób wyjątkowa - dodała spokojnie.
– To już zdążyłem zauważyć – powiedziałem unosząc kąciki ust ku górze. Ona jest naprawdę zdumiewająca. Niby taki aniołek, taka mała kruszyna a jak się wkurzy, to chyba znokautuje każdego. Do tego nie przejmuje się idiotyzmami tak jak inne. Nic sobie nie robi z wczorajszej akcji, i chce iść jeszcze do klubu. Bardzo różni się od Juliet.
Chyba o czymś zapomniałem... a no tak! Torebka Clary.
Chyba o czymś zapomniałem... a no tak! Torebka Clary.
– Czekaj zaraz wracam – powiedziałem do brunetki.
– Gdzie idziesz? – spytała dopijając ostatni łyk kawy.
– Po twoją torebkę na górę.
– Moją torebkę? – spytała ze zdziwieniem. Już jej nie odpowiedziałem, bo byłem w drodze na górę.. Szybko wszedłem do sypialni, złapałem za niewielką beżowo-czarną torbę i wróciłem do kuchni.
– Proszę – podałem dziewczynie jej własność.
– Dziękuję – wysypała zawartość torby na blat. Moim oczom ukazała się paczka Malboro, kosmetyczka, nieduży czerwony portfel i butelka wody mineralnej. Od razu zauważyłem brak kluczy, dokumentów i telefonu. Ewidentnie ktoś ją napadł.
– Okradli Cię?
– Z tego co widzę, to chyba tak. Nic nie pamiętam – nic nie pamięta? To dość dziwne, ale wolę o ty nie pytać.
– Od kiedy palisz – spytałem po chwili.
– Co? O czym ty mówisz – spytała zdezorientowana.
– Na blacie leży paczka Malboro, która wypadła z twojej torby – zaśmiałem się.
- A faktycznie – spojrzała na niewielkie pudełko – szczerze nie wiem od kiedy, ale już dość długo.
– To jak ? Idziemy na taras zapalić?
– Jasne – powiedziała chwytając paczkę fajek.
Wyszliśmy na zewnątrz. Dziewczyna poczęstowała mnie jednym papierosem, po czym odpaliła najpierw moją, a potem swoją używkę. Wciąż zerkałem w stronę brunetki. Widziałem jak powoli zaciąga się papierosem i równie spokojnie wypuszcza dym z ust. Nie pasowało mi, to do niej. Nigdy mi nie przeszkadzało, jak dziewczyna paliła, ale z Clary było inaczej. Staliśmy na tarasie dobre 15 minut, wciągu których wypaliliśmy po dwie fajki na głowę. Jednak pomiędzy nami nie było ciszy. Ku mojej uciesze, rozmawialiśmy tak, jakbyśmy znali się od zawsze. Nigdy bym nie pomyślał, że złapię tak dobry kontakt, w osobą poznaną zaledwie wczoraj. Oczywiście nie pozwolono mi się, tym długo cieszyć, bo do salonu wpadł Ash wraz z resztą Black Veil Brides. Fantastycznie...
– Andyś kochanie, gdzie jesteś? – zaśmiał się basista. Doskonale wiedział, co działa mi na nerwy a teraz to perfidnie wykorzystał.
– Tu jesteśmy – odezwała się Clary wchodząc do salonu.
– Czego tym razem? – spytałem zbulwersowany przekraczając próg tarasu.
– Przyszliśmy trochę u ciebie posiedzieć. Wtedy razem pojedziemy na imprezę. Masz coś do chlania? Dobrze by było, jak byś miał mojego kochanego Jack'a Daniels'a – wyszczerzył zęby brunet.
– Coś się powinno znaleźć – ruszyłem swoje cztery litery do kuchni, by poszukać alkoholu. Chlarissa została w salonie z chłopakami. Czarno to widzę.
Perspektywa Clary.
Andy poszedł do kuchni poszukać wisky a , że nie miałam nic do roboty przysiadłam się do chłopaków. Usiadłam na kanapie między Ashley'em i CC'm. Wyczułam, że basista lekko się ode mnie odsuwa. Czyżby bał sie mnie po wcześniejszej akcji?
– Ash spokojnie, ja nie gryzę. Nie musisz się odsuwać - z trudem hamowałam chichot.
Nagle wszyscy poza Ash'em wybuchnęli śmiechem.
– No wiesz... po tym jak mu dołożyłaś, to się nie dziwie – odezwał się CC szczerząc swoje zęby.
– Czy my o czymś nie wiemy? – spytali równocześnie Jake i Jinxx z zaciekawieniem.
– Nasz kochany Ashley zdenerwował Clary a ta, podarowała mu zaskakująco silny cios w brzuch. Aż się biedak skulił – powiedział drwiąco Andy, stawiając na stole trzy butelki Jack'a Daniels'a. Widać, że chciał mu dowalić.
– No nie gadaj! Ash pobity przez dziewczynę? – zaśmiał się Jake – Clary już cię lubię! – dodał a uśmiech wciąż nie schodził z jego twarzy.
– Śmiejcie się, śmiejcie – warknął Ash krzyżując ręce na klatce piersiowej.
– Ashley głowa do góry ! – czochrałam włosy bruneta śmiejąc się przy tym . Po chwili doszłam do wniosku, że ma je bardzo zadbane, nawet lepsze od moich...
Po chwili Andy zgrabnie wcisną się między Ash'a i mnie tym samym spychając basistę na podłogę.
– Purdy mówiłem Ci już, że pora schudnąć! – wyszczerzył zęby Biersack. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
– He he he Bardzo zabawne, DENNIS – wyraźnie podkreślił ostatnie słowo. Andy momentalnie się podniósł i zaczął gonić swojego kudłatego kumpla po całym domu. Ja zostałam w towarzystwie CC'go , Jake'a i Jinxx'a. Przez chwilę zastanawiałam się, czy zrobiłam dobrze godząc się na tą imprezę. Tak teoretycznie to nie znam chłopaków, więc nie powinnam tak ryzykować. Jednak nie chcę myśleć o utracie pamięci. Nie chcę dołować się jeszcze bardziej, ponieważ będzie mi to o wiele trudniej ukryć niż dotychczas...
–No, to tak moja droga – odezwał Jake przeciągając się – Kiedy, gdzie i jak poznałaś naszego Andysia?
Wszyscy chłopcy wlepili we mnie oczy i czekali na odpowiedź.
– No więc...– zaczęłam niepewnie – było to wczoraj, w parku. Podszedł do mnie, ponieważ płakałam. No i tak wyszło, że zaproponował mi nocleg u siebie i opatrzenie rany – uniosłam rękaw koszuli i pokazałam zranione ramię.
– Co ci się stało? – spytał zaciekawiony Jinxx
– Nie wiem. Nie pamiętam. Przypuszczam, że ktoś mnie napadł – powiedziałam zgodnie z prawdą. To nie ważne, że nie pamiętam wszystkiego, nawet mojego prawdziwego imienia. Aaa wróć! Wiem, że lubię kawę, palę papierosy i jestem dość silna. Chociaż coś na początek.